"Ziemia skuta lodem" za mną, a więc przygoda z Johnem Flanaganem ukończona po raz trzeci.
Horacy, Evanlyn a nade wszystko Zwiadowcy, najzdolniejsi, nie mają sobie równych.
O wszystkim zdążą pomyśleć, więc problem żaden ich nie zaskoczy.
Mało tego, skromni są tak, że co niektórzy płoną ze wstydu rumieńcem.
Trzeba docenić, bez cienia kpiny, że pióro Pana Johna jest lekkie, a choć tekstu mało, to dużo przygód.
Nim się na książkę spojrzało, już po niej.
Oj tak, przyjemnie się czytało, bo bardzo wciągało.
Do tego świat jaki otwarłem, jest piękniejszy, bo ludzie poczciwi i wrażliwi (w większości oczywiście).
Polecam.
"- Oto sir Horace z Zakonu Feuille de Chene [...] - Zaraz, a może Crepe de Chene? Ba, nieważne.
- Co to znaczy? [...]
- Powiedziałem, że jesteś sir Horace z Zakonu Dębowego Liścia - wytłumaczył Halt, po czym dodał mniej pewnym głosem: - O ile się nie pomyliłem. Być może nazwałem ten zakon imieniem Dębowego Naleśnika."
tyt. oryg.: The Icebound Land
tłumacz.: Stanisław Kroszczyński
stron: 334
Rok wyd. oryg.: 2005
Rok wyd. pol.: 2009
Opis:
Trzeci tom bestsellerowej sagi dla młodzieży pióra australijskiego pisarza Johna Flanagana.
Po spaleniu mostu, przez który Morgarath chciał przeprowadzić armię na ziemie Araluenu, Will i Evanlyn trafiają do niewoli. Porwani przez Skandian pod dowództwem budzącego postrach E...