"Spotkanie nad morzem" jest wzruszającą powieścią napisaną dla młodych.
Mnie jednak nie przekonała, szczerze mówiąc nudziłem się.
Książka została wydana po raz pierwszy w 1962 roku, czyli 56 lat temu i patrząc na jej dzisiejszą popularność, przetrwała próbę czasu.
W odbiorze utworu przeszkadzało mi ciągłe zmienianie czasu narracji, z przeszłego na teraźniejszy i odwrotnie.
Zdarzało się często, że zdanie zaczynało się w czasie przeszłym a kończyło w teraźniejszym.
Dialogi są niewątpliwie atutem, ale w połączeniu z wieloma wadami tej pozycji, deprecjonują się.
Niestety autorka nie umiała przykuć mojej uwagi.
Akcja toczyła się jakby wolno, choć może to tylko wrażenie wywołane zmienianiem czasów.
Powieść jest napisana językiem plastycznym i barwnym.
Zawiera szeroką paletę słów z ówczesnego młodzieżowego slangu, gwary pomorskiej i słów modnych w latach 60-tych.
Książce stawiam naciągane 4,5 na 6.
"- Bałam się, że wcale już nie przyjdziesz - wzdycha Elza, przesypując w dłoniach rozgrzany piasek. - Smutno mi było. Bo inne dzieci tak samo... Nie lubią bawić się ze mną.."
Samolubna, wiecznie niezadowolona jedynaczka - dziewięcioletnia Danusia - spędza wakacje nad morzem, gdzie poznaje niewidomą dziewczynkę. Pod wpływem znajomości z nią zmienia swój stosunek do otoczenia. Elza natomiast zyskuje przyjaźń i nadzieję na odmianę życia, a może nawet wyleczenie.
stron: 141
rok pierw. wyd.: 1962