Odkrywamy tajemnice...

Recenzja książki Listy i szepty
Powieść "Cuda i cudeńka" była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Agnieszki Olejnik, ale już w trakcie lektury wiedziałam, że nie ostatnim! Tamta historia mnie zauroczyła, złapała w swe literackie dłonie i nie wypuściła aż do ostatniej strony. Powiedziałabym nawet, że byłam uwięziona również w okresie oczekiwania na kontynuację - "Listy i szepty". Ale nareszcie jest! Rzuciłam się na nią a potem nie mogłam ochłonąć, by logicznie przedstawić Wam moje wrażenia.

"Człowiek nawet nie może złapać porządnego doła przez te przyjaciółki."*

Cudownie było powrócić do urokliwego miasteczka na zachodzie Polski, do kamienicy chronionej przez mansardowe anioły. Lena, dziewczyna pogodna i dbająca głównie o szczęście innych, nadal interesuje się życiem sąsiadów opiekując się przede wszystkim babcią Miecią, która nie może dojść do siebie po wylewie. Jednocześnie Lenka szyje piękne i wciąż ciekawsze maskotki do sklepiku Franceski oraz walczy z własnymi myślami i uczuciami względem Jakuba - czy to na pewno miłość? Jednak najważniejszym celem Leny jest odkrycie prawdy o przeszłości Mieczysławy Botuli. Czy uda jej się dotrzeć do faktów, które potwierdzą, jak wyglądało życie babci na Sybirze i co stało się z Ryśkiem Skorkiem?

"...szczęścia trzeba szukać, ono samo nie przyjdzie."**

Z radością uchyliłam ponownie drzwi do mieszkania Markiewiczów i zajrzałam do ich życia. Czy Marcelina zmieniła tylko swój wygląd czy również sposób myślenia? Z kim pójdzie na studniówkę i w jaką stronę skieruje swą przyszłość? Co zmieniło się w relacjach jej rodziców? Jaka niespodzianka ich czeka?
Lena sporo myśli o Borysie, który zauroczył ją swoimi wiadomościami - tylko czy tym dwojgu uda się powrócić do wymiany e-maili po tak burzliwych słowach pisarza?
Z cienia wychodzi wreszcie Francesca, która opowiada o swoim dzieciństwie i młodości a także przyczynie wiecznej samotności, smutku i życiowym dramacie. Czy będzie jeszcze w stanie się podnieść i zawalczyć o świetlaną przyszłość? Wszak nie wszystko stracone... Najgorsze jest tylko to, że Francesca nie potrafi się odciąć od przeszłości. Wciąż rozpamiętuje wydarzenia sprzed lat i brakuje jej odwagi, by zacząć naprawdę żyć.

"... to są właśnie CUDA: miłość i czułość w głosie kochającej osoby, kolor kwiatów, nieba, trawy i koktajlu truskawkowego..."***

Tak bardzo wyczekiwana historia Mieczysławy była dla mnie ogromną i jakże przemiłą niespodzianką. Całe rozdziały (zapisane kursywą) dotyczą właśnie jej życia - dzieciństwo, trudy podróży na Sybir dla czternastolatki, tragedie rodzinne i zaskakujące wydarzenia już w miejscu docelowym, w którym spędziła wiele lat... Nie miałam pojęcia, jak autorka pokieruje wspomnieniami Mieci i każde zdanie, każdy opisany dzień aż do finału były dla mnie fascynującą zagadką.


"...z miłością jest tak, że kiedy cię dopadnie, to nie wątpisz w nią ani przez moment.
Nawet nie wiesz wtedy, co to wątpliwości. To jest stan takiego otumanienia, że reszta świata przestaje się liczyć." ****


Nie zgodzę się tylko z jednym zdaniem zamieszczonym w książce: "Nie można być szczęśliwym, kiedy jest się chorym." ***** Oczywiście wiem, że wszystko zależy od tego, jaka jest to choroba, ale czy naprawdę osoby chore nie mogą być szczęśliwe??

Powieść w żadnej mierze nie schowała się w cieniu 'starszej siostry', czy poprzedniego tomu dylogii, jest nawet wybitniejsza, bardziej wstrząsa, zaskakuje, moralizuje, daje nadzieję i wzrusza. Olejnik pokazała jak można być dobrą wróżką we współczesnych czasach, bowiem z chwilą pojawienia się Leny w progach kamienicy a już życie mieszkańców zaczęło ulegać zmianom... Co sami zresztą zgodnie zauważyli, gdyż najczęściej były to zmiany na lepsze. Czy to dobre serce Lenki czy może jej wiara w Serafiny zdziałała cuda?

Niezwykle ciepła, ale z elementami bólu i cierpienia. Optymistyczna, ale pokazująca też złych ludzi. Absolutnie wciągająca już od pierwszych stron i nadająca godzinom czytania zupełnie inny wymiar. Wzloty, upadki, narodziny i śmierć, miłość i rozczarowanie - wszystko to, jak w prawdziwym życiu przeplata się ze sobą. Historia Sybiraków podnosi poziom zaintrygowania a wszystko to opisane pięknym językiem przez Agnieszkę Olejnik. Uwierzcie, że trudno się oderwać.
Dostrzegłam jeden, ale ogromny minus. Że ta książka tak szybko się skończyła! Będzie mi brakowało opowieści o Helenie, mieszkańcach kamienicy z anielską mansardą, ich perypetii i tajemnic z przeszłości.


Podsumowując - "Listy i szepty" to książka o bohaterach, którzy tak jak my toczą codzienne boje o swoje szczęście, miłość i przyjaźń. Drobnymi uczynkami starają się uczynić świat lepszym, choć często jest to trudne, bowiem trzeba mieć chęci i odwagę. Jest tak wiele możliwości a my najczęściej z przyzwyczajenia i strachu tkwimy w marazmie, zamiast postawić pierwszy krok i spróbować czegoś nowego. Spróbujmy, bo może warto sięgnąć po szczęście ukrywające się tuż za rogiem





* A. Olejnik, "Listy i szepty", Filia, Poznań 2018, s. 27
** Tamże, s. 237
*** Tamże, s. 234
**** Tamże, s. 56
***** Tamże, s. 110

recenzja pochodzi z mojego bloga: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/
Dodał:
Dodano: 19 III 2018 (ponad 7 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 253
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ewelina
Wiek: 44 lat
Z nami od: 19 V 2013

Recenzowana książka

Listy i szepty



Urokliwe miasteczko na zachodzie Polski, a w nim malownicza kamienica z mansardowym dachem, pod którym toczą się pogmatwane losy jej mieszkańców. Jak to w życiu, znajdziemy tu namiętności i sekrety, marzenia i obawy, małe zwycięstwa i klęski. Lena, dziewczyna pełna optymizmu i wiary w ludzi, nadal opiekuje się schorowaną babcią. Czy zdoła odkryć jej tajemnicę z przeszłości? Czego szuka na krańcac...

Ocena czytelników: 5.5 (głosów: 2)
Autor recenzji ocenił książkę na: 6.0