Czy druga część może być lepsza niż pierwsza? Albo inaczej. Czy duga część
Trylogii czasu może być jeszcze lepsza niż pierwsza? Kerstin Gier pokazała, że tak, chociaż sama nie wiem jakim sposobem. Czytając „Błękit szafiru” nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, co się stanie za chwilę. Każde jedno słowo w niej zawarte sprawia, że muszę, po prostu MUSZĘ czytać dalej. Najtrudniejszy jest jednak moment, kiedy czyta się ostatnie słowo. Chwila oniemienia, a potem ogromny żal, że to już. Że się skończyło. I panika – dlaczego jeszcze nie mam ostatniej części?!
„Błękit szafiru” rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym kończy się „Czerwień rubinu”, co jest niewiarygodną zaletą. Po zakończeniu pierwszej części bałam się, że coś przegapię, że o jakichś wydarzeniach będę musiała dowiedzieć się ze wspomnień Gwen. Ale na szczęście wszystko mogłam przeżywać razem z nią. Spotykamy się tu częściej ze światem duchów, czeka na nas rozwinięcie wątku miłosnego no i oczywiście masa przygód związanych z podróżowaniem do przeszłości. Gwen musi sama dowiedzieć się kto jest dobry, a kto zły i komu można zaufać. Często musi podejmować własne, niełatwe decyzje. Utrudnieniem jest też fakt, że to nie ona, a Charlotta była przygotowywana do podróżowania w czasie i nikt nie pozwala jej o tym zapomnieć. Dodatkowo częsta obecność kuzynki nie wpływa pozytywnie na zachowanie Gwen, z czego wyniknie kilka ciekawych sytuacji. Bardzo spodobała mi się nowa postać – Xemerius, który wnosi mnóstwo humoru i sprawia, że w pewnych momentach nie można powstrzymać się od głośnego śmiechu. Trzeba nastawić się także na jeszcze większą ilość sekretów i tajemnic, które według mnie, niesamowicie podkręcają napięcie.
Po raz kolejny powieść napisana cudownie lekkim językiem, powieść, którą czyta się niezwykle szybko. Nie ma zbędnych opisów, zbędnych dialogów, wszystko jest tam, gdzie być powinno. Ponownie pojawiają się wtrącenia pomiędzy kolejnymi rozdziałami, co stanowi swego rodzaju urozmaicenie, ale o tym wie każdy, kto przeczytał „Czerwień rubinu”.
Po lekturze tej książki czułam wielki niedosyt, napisana jest w sposób jaki zmusza do sięgnięcia po kolejną część. To jest moja kolejna pozytywna opinia dla tej autorki. Za pomysł, za kreacje bohaterów, za przygodę, którą mi zafundowała. Nie mogę się doczekać, kiedy w końcu będę mogła sięgnąć po ostatnią część
Trylogii czasu. Naprawdę bardzo gorąco polecam wszystkim, dla których codzienny świat wydaje się zbyt nudny.
http://cynthiaxrecenzje.blog.com/2012/02/18/3-blekit-szafiru...