"Moje życie z Mozartem" bardzo mnie rozczarowało.
Autor atakuje nas swoją egzaltacją, prawie na każdej stronie.
Jego przemyślenia nie wnoszą prawie nic nowego.
Ta krótka ponad stu-stronicowa książeczka jest bardzo chaotyczna.
Ciężko stwierdzić by napisano ją w formie epistolarnej, gdyż Mozart do którego zwraca się autor, nie żyje już niezłych paręset lat.
Nie mogą się zatem wzajemnie indagować, opowiadać o sobie i nie tylko, czy wzajemnie się słuchać.
A to jest w moim rozumieniu sensem dialogu.
Niestety to co tym razem zaserwował Eric-Emmanuel Schmitt jest bardzo niestrawne.
Miejscami język staje się poetycki, ale to raczej jedyny plus.
"Dzieciństwo to kraj, przez który podróżujemy nieświadomie. Dotarłszy do granic, oglądamy się i nagle widzimy pejzaż. Ale jest już za późno."
"...albowiem być szczęśliwym nie oznacza bronić się przed nieszczęściem, ale je akceptować."
"Pesymista ulega słabości, wyszukuje negatywy, tonie bez walki. Optymista bierze energiczny oddech i próbuje wydostać się na powierzchnię, szukając drogi wyjścia."
00
Dodał:Serfer Dodano:08 III 2018 (ponad 7 lat temu) Komentarzy: 0 Odsłon: 134
Listy, które Eric-Emmanuel Schmitt pisze do Mozarta, to właściwie quasi-autobiografia pisarza - zapis jego młodzieńczych fascynacji oraz intelektualnych i artystycznych wyborów. To opowieść o muzyce, miłości, rozczarowaniach, ale też chwilach olśnień, radości i sukcesach. Być może najbardziej osobista z książek Schmitta, który odsłania w niej nieco ze swojej prywatności i dzieli się z czytelnikami...