Chociaż jestem fanką Zmierzchu, to i tak byłam bardzo ciekawa tej książki. Opis na okładce głosi, że jest to kapitalna parodia Zmierzchu, więc chciałam się trochę pośmiać. Przeczytałam dużo bardzo niepozytywnych ocen tej książki, ale chciałam przekonać się na własnej skórze jak to naprawdę jest z tą książką, no i przekonałam się....
,,Najlepszy lek na bezsenność to...Zmrok. Zaśniecie momentalnie!"
Hasło powyżej zostało wymyślone przeze mnie, z trudem dobrnęłam do końca tej książki. To była dla mnie po prostu męczarnia. "Zmrok" nawet mnie nie bawił, poczucie humoru autora jest po prostu denne.
Belle i Edwart poznają się w szkole, gdy dziewczyna przyjeżdża do nowego miasta. I oboje są siebie warci, oboje są idiotyczni. Poznają siebie, a dziewczyna cały czas wierzy, że Edwart jest wampirem, ale nic nie jest tak oczywiste jak się wydaje.
Bohaterowie "Zmroku" są jednolici, praktycznie niczym się nie wyróżniają. Autor po prostu przepisał "Zmierzch" i poprzekręcał pewne fakty. Ale nawet to mógł zrobić w wielkim stylu, ale o czym tu marzyć, to po prostu niemożliwe.
Od samego początku nie podobała mi się jako parodia Zmierzchu, więc zaczęłam wtedy traktować to jako zupełnie odrębną historię z wątkami ze Zmierzchu. Ale i to nie wiele mi pomogło. Ta książka była dla mnie po prostu stratą czasu.
Choć nie myślałam, że można napisać taką denną książkę, ale myliłam się. Pomimo tego jestem z siebie dumna, że dobrnęłam do końca tej katorgi. W opisie jest wszystko co powinnyście wiedzieć, więcej zdradzać nie chcę.
Nie polecam jej, jest po prostu beznadziejna, bez sensu, nużąca i działa jak środek usypiający. Także jeśli macie problem ze snem, to ona go usunie. Z ciekawości: Czemu nie? Ale nie liczcie na wielką książkę. To najgorsza książka jaką przeczytałam.
Zdecydowanie nie polecam!
Okładka bardzo nawiązuje do Zmierzchu, to jest jedyne co mi się podoba.
Moja ocena: 1/10 Beznadziejna!