"Spełnione marzenia" to prawie czterysta stron, tylko... ja nie do końca wiem kiedy je przeczytałam... Zdecydowanie zbyt szybko musiałam żegnać się z bohaterami! To były cudowne chwile spędzone z rodziną i przyjaciółmi, ze zwierzętami, sadami, ogrodami.
Bardzo duży nacisk w tym tomie położyła autorka na nestorkę rodu - Helenę. Uwypukliła jej rolę jako centrum świata tej rodziny. Zagórska działa jak środek znieczulający problemy swoich córek, niezależnie od pory dnia i nocy. Jest filarem, który zawsze podtrzyma, pomoże, zapobiegnie. Bo matka nie może rozpaczać, nie może się załamać, bo pociągnie za sobą dzieci.
Krystyna Mirek doskonale przedstawiła problemy współczesnego świata - praca ponad wszystko lub za granicą, by zapewnić rodzinie byt, zdrady, matactwa, niekończące się starania o dziecko czy zagrożone ciąże, konkurencja, która nie przebierając w środkach wykańcza innych. Ale na pierwszym miejscu jest rodzina, jej siła i ludzie, którzy ją tworzą. Jedni mają instynkt do wicia własnego gniazda, inni boją się przywiązania, które może sprawić im ból... Ale przecież uczucia czasami przychodzą nieoczekiwanie i w stosunku do najmniej spodziewanych osób. Ot, życie...
Podsumowując (choć mogłabym tak jeszcze długo...) - ostatni tom sagi rodzinnej Krystyny Mirek jest cudownie ciepłą i dającą nadzieję na szczęście powieścią. Autorka podarowała bohaterom problemy, z którymi my, zwykli ludzie zmagamy się na co dzień. Jednak nie możemy się poddawać, zawsze jest szansa na lepsze jutro. Tak, wiem że czasem nasza codzienność - Twoja, moja - może mówić coś innego i czasem w to nie wierzymy... ale oderwijmy się od tego chociaż na czas czytania takich powieści jak ta - warto!
całość recenzji:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2016/12/krystyna-mirek...