Uwielbiam pióro autorki, bo pisze pięknie i z lekkością, potrafi zaczarować humorem w sposób delikatny i wyważony ("na łopatki" rozłożyło mnie to, że Kostka płacze nawet przy reklamie twarożku). Doskonale zna pojęcie umiaru w każdej kwestii i dlatego "Sanatorium pod Zegarem" jest lekturą idealną. To moje trzecie spotkanie z twórczością Fabisińskiej i z każdym kolejnym nabieram ochoty na więcej. I nie pytajcie kiedy minęło to prawie pięćset stron, bo zwyczajnie nie wiem... przeżywałam, kibicowałam, próbowałam odkryć i wyjaśnić... Nie zwróciłam większej uwagi na to, kiedy liczba stron po stronie lewej zwiększyła się do maksimum... Mam za to pewność, że z Niną i Natalią (oraz Maksem) spotkamy się znów we wrześniu, bowiem wtedy swoją premierę ma "Weranda na Czarcim Cyplu".
Fabisińska z gracją i wdziękiem żongluje słowem, potrafi tak dobrać bohaterów, wydarzenia i drobne niuanse jak piekarz, który z ogromną wprawą i precyzją odmierza składniki, by wypiec najpyszniejszy chleb. Autorka wie, że czasem szczypta jakiegoś składnika za mało lub za dużo spowoduje, że końcowy wyrób nie będzie idealny i potrafi tego uniknąć. Czyta się to po prostu z radością!
Podsumowując - to doskonała powieść, którą wciąga i nie wypuszcza ze swych "szponów" przed dotarciem do ostatniej strony. Mocnych stron jej nie brakuje: gliniarz siedzący pod drzwiami sanatoryjnego pokoju, trup w basenie, znikająca staruszka, pies zachowujący się jak "trusia", poczta głosowa w telefonie narzeczonego oraz upiorna siostra przełożona i trzy wciąż coś kombinujące siostry Niny. Przytoczę Wam jeszcze słowa z okładki, które zachęcają do zapoznania się z powieścią obyczajową zawierającą zabawną intrygę kryminalną... początkowo nic na to nie wskazywało, że będzie kryminalnie, ale to naprawdę niezwykłe połączenie!
całość recenzji:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2016/07/liliana-fabisi...