"No co?! Ulotna chwila?! Wielka miłość?! A może… - zmrużyła podejrzliwie oczy - … on cię zgwałcił?
Nie wiem, jakim cudem udało mi się wtedy roześmiać. To przypuszczenie było tak absurdalne, że nie mogłam się powstrzymać.
- A więc to prawda – mama opacznie zrozumiała moją reakcję. Była autentycznie przerażona.
– Idę na milicję – już chciała mnie wyminąć i pójść po płaszcz, kiedy gwałtownie złapałam ją za rękę." |
agnieszka3201 dodał: 20 V 2015, 14:16:35 |
głosy: +0 | -0 |
|
"Czy to możliwe? – to pytanie nieustannie przesuwało się przez jego myśli – Czy to możliwe, że aż tak się pomyliłem?
Spojrzał na zegarek. Wskazówki nieustannie przesuwały się do przodu i wskazywały już drugą w nocy.
Stopniowo zaczynały go dręczyć wyrzuty sumienia.
- Jak mogłem ją tak zranić? – wyrzucał sobie w duchu, wspominając ich pierwszą i ostatnią zarazem rozmowę – Przecież mówiła prawdę.
Jego wzrok znów padł na leżący na stole rękopis.
Przyciągał go.
Wabił.
Jak zaczarowany zdusił w popielniczce niedopałek i powrócił do czytania… chociaż doskonale wiedział, że część tej niesamowitej i smutnej historii była całkowicie jego winą." |
agnieszka3201 dodał: 20 V 2015, 14:16:18 |
głosy: +0 | -0 |
|
"W środku był już tłum ludzi, ale stale jeszcze przybywali nowi. Wszyscy byli odświętnie ubrani, nie tylko kobiety, również większość mężczyzn miała kolorowe stroje. Byli jedynymi białymi w tym towarzystwie. Poprowadzono ich przez cały kościół aż do ołtarza. Nie był to zwykły ołtarz, od biedy mógł imitować styl barokowy z masą zaokrąglonych kształtów. Wszystko błyszczało kolorami złota, srebra i żółci. Wśród tych zakamarków, wypukłości i przepastnych nisz można było zauważyć fotografie ludzkich postaci. Drgały w świetle migocących, gęsto porozstawianych przy ołtarzu świec i robiły wrażenie, jakby i one poruszały się, wydłużały, to znów skracały, wykrzywiały, jednym słowem żyły własnym życiem.
Zasadny pociągnął Feliksa wskazując boczne drzwi." |
agnieszka3201 dodał: 20 V 2015, 13:33:04 |
głosy: +0 | -0 |
|
"- To, co powiesz, niczego nie zmieni.
- Może zmieni pana myślenie.
- Prawdę mówiąc... w ogóle o tym nie myślę... może jestem trochę ciekaw – przyznał szczerze. – To wszystko.
- Dlatego właśnie powinien pan wiedzieć. Przynajmniej zmieni tyle, że nie będzie pan już ciekaw, bo będzie pan wiedział.
Wysunęła rękę z jego dłoni. Ten gest, ton i te słowa wydały mu się podbarwione ironią.
- Tak, miałam zamiar zostać prostytutką, gdy tam szłam. Nawet sobie myślałam, że jeśli ktoś taki, jak na przykład pan, będzie się tym gorszył, to trudno. Zarabiać sprzątaniem, jak robiłam w szkole, nie udałoby mi się; studia medyczne są zbyt czasochłonne. Wolę tak zarabiać, niż nie zostać lekarzem, myślałam. Wtedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że mogę nie zostać lekarzem, że tak się może stać. One, te dziewczyny, wyrzuciły mnie ze swego terenu. Zorientowały się bardzo szybko, po co przyszłam. Nie zostałam prostytutką tylko przez przypadek.
Zamilkła na chwilę. Gdy znów zaczęła mówić, ton głosu miała łagodniejszy.
- Nie wiem, czy zrobiłabym tak jeszcze raz, ale wtedy zrobiłam i to się liczy. To właśnie chciałam panu powiedzieć. Potem spotkałam Poradnego. Ale to też była prostytucja. Płacił mi tyle, że szybko uzbierałam na pokrycie kolejnego semestru.
Milczał. Mówi, jak prokurator, pomyślał. Zimno, ostro, bez cienia współczucia, jakby o kimś obcym, nie o osobie. Oryginalny sposób spowiedzi." |
agnieszka3201 dodał: 20 V 2015, 13:32:49 |
głosy: +0 | -0 |
|
"Przestali szeptać. Zaczynało coś się dziać w pobliżu ołtarza. Rozchodziły się stamtąd dymy i zapach kadzideł. Wydawało się, jakby ciężka mgła powoli ogarniały kościół. Muzyka początkowo spokojna i ledwo słyszalna w gwarze ludzkich szeptów, zaczynała przybierać na sile.
- Jeśli te dymy są odurzające, lepiej byłoby przesunąć się bliżej ku drzwiom – szepnął Zasadny.
Feliks zmierzył wzrokiem odległość do bocznych drzwi." |
agnieszka3201 dodał: 20 V 2015, 13:32:14 |
głosy: +0 | -0 |
|
"Nieznajomy patrzył na niego przenikliwym wzrokiem.
- I tak, i nie – odparł – Jestem lekarzem i księdzem, czarownikiem i jasnowidzem. Przepowiadam przyszłość i odczytuję przeszłość.
Feliks uśmiechnął się:
- Na tym ja się już nie znam – mruknął.
- Domyślam się, pan jest profesorem i pracuje na tutejszym Uniwersytecie - odpowiedział człowiek o kulach. - A ja pana mogę wprowadzić w inny świat, gdzie ślepi zaczynają widzieć, a głusi słyszeć.
- A jak pan leczy ślepotę? – zainteresował się.
- Za tymi skałkami jest jeszcze jedna szopa. W niej urządziliśmy świątynię, na miejscu- dawnych wykopalisk archeologicznych. Podobno znajdowano tu stare skorupy, drogie kamienie... Cudowne, czarne, uzdrawiające minerały... Im właśnie tutejsze źródło zawdzięcza cud uzdrawiania. Niech pan przyjdzie wieczorem.
Ta niespodziewana propozycja zaskoczyła Feliksa. Zastanowił się.
- Może i przyjdę... A jak jest z tymi ślepymi? Jak ich pan leczy?
- Uzdrawiam – poprawił nieznajomy. - Nie leczę, tylko uzdrawiam. To różnica. Jak powiedziałem, w świątyni jest cudowne źródło. Sam je odkryłem i potem jeszcze pogłębiłem. Przyszła kiedyś do mnie ślepa kobieta i błagała o pomoc. Oczy miała tak zaropiałe, że od much nie mogła się opędzić. Prowadził ją wnuczek. Jak pan na pewno zauważył, tu chodzi dużo ślepców prowadzanych przez dzieci. Ślepcy opierają ręce na ich ramionach i tak oboje wędrują kilometrami. Przeważnie do miasta na żebry. Wielu się nie leczy, bo po co? Wtedy nie da się już żebrać. Skoro nie jesteś ślepym albo trędowatym, nikt ci nic nie da." |
agnieszka3201 dodał: 20 V 2015, 13:31:59 |
głosy: +0 | -0 |
|
"Feliks usiadł na najbliżej stojącym krześle. Nie, tego się nie spodziewał. Oczy czterech młodych ludzi pracujących przy stole i pięciu stojących obok wpatrzone były teraz w niego. Nikt nie wydawał się zaskoczony tym, co usłyszeli, jedynie on. Wszyscy wyglądali jednak na szczerze zaniepokojonych. Zrozumiał: zaniepokojeni, że teraz i on wie. Oto największa tajemnica plemienna skrywana przed białym człowiekiem: sposób wyznaczania ofiary spośród własnej społeczności została mu ujawniona.
Przy pozostałych stołach najwyraźniej zorientowano się, że coś niezwykłego musiało się zdarzyć, bo na sali zaległa cisza. Trwało chwilę zanim Feliks otrząsnął się z pierwszego wrażenia. Wstał, przeszedł przez salę, wziął krzesło, postawił na podium. Już wiedział, co zrobi." |
agnieszka3201 dodał: 20 V 2015, 13:31:45 |
głosy: +0 | -0 |
|
"Anthony spał na podłodze z głową na pluszowym misiu Krzysia, blokując wejście do sypialni. W dłoni trzymał rękojeść nieznanej Feliksowi broni zanurzonej w całości w szerokim czarnym pokrowcu. Otworzył jedno oko na odgłos ich kroków, ale natychmiast je przymknął. Dopiero, gdy przez zmrużone powieki rozpoznał osoby, powiedział:
- Nikt Anthonego nie zaskoczyć, Anthony spać, a wszystko słyszeć i widzieć.
- Możesz komuś krzywdę tym tasakiem zrobić – powiedział Feliks. – Gdzieś ty to znalazł?
- Anthony nie znaleźć tylko kupić za pięć naira na kasuwa. Jutro uczyć Krysio, jak tym machać, żeby głowę odciąć od złodzieja. Kiedy spotkać Tuarega, Anthony kupić miecz.
Dał się wreszcie namówić, aby pójść do domu, gdy mu Zasadny obiecał, że dziś Krzysio będzie spał w dużym łóżku z rodzicami. Na wszelki wypadek broń zostawił Zasadnemu. Zanim odszedł, poinstruował go, jak należy tym „machać, aby głowę odciąć od złodzieja”.
- I masa nie myśleć długo aż sam być bez głowa, masa od razu wiedzieć, która ma zostać." |
agnieszka3201 dodał: 20 V 2015, 13:31:30 |
głosy: +0 | -0 |
|
"Stawało się na nartach tyłem do wiatru i twarzą do dalekiego lasu. Rozpinało się palto na kształt żagla. Wiatr zaczynał popychać cię, szybciej, coraz szybciej… I już pędzisz ze świstem wiatru tak, że okoliczne krzaki zlewają się w jedną ciemną ścianę. Prędkość jest już za duża. Nie zahamujesz…. Padasz na bok, aby przerwać tę szaleńczą gonitwę. Wracasz do domu pod wiatr… ponad godzinę. Czerwona, posiekana śniegiem twarz, nogi ciężkie jak kłody. To jest życie! Jutro muszę jednak wybrać krótszą trasę." |
agnieszka3201 dodał: 20 V 2015, 12:08:45 |
głosy: +0 | -0 |
|
"Już na pierwszy rzut oka widać, że w tekście rosyjskim pominąłem niezwykle plastyczny opis „oczek tłuszczu”, zastępując go prozaicznym „tłustym rosołem”. Wzbogaciłem za to treść o słowo miłość, którego nie znajdziemy w oryginale polskim, ale które u Autorki jest wszechobecne między wierszami. Zachowałem, mam nadzieję, swoisty rym i rytm oryginału. Czy przekład można uznać za udany? Chciałbym, aby tak było. W każdym razie asekuracyjnie nazwałem go ”wariacje rosyjskie na temat wiersza pani Renaty”." |
agnieszka3201 dodał: 20 V 2015, 12:08:09 |
głosy: +0 | -0 |
|