"Oko słonia" to podróż do Afryki w nie tak daleką przeszłość lat 70' i 80'. Gdy Delia i Mark Owens prowadząc badania nad lwami natrafiają na sam środek starć z kłusownikami zabijającymi słonie, opowiadają się po stronie zwierząt.
Jestem pod dużym wrażeniem opisanych tu zdarzeń. Wysiłki Owensów na drodze ratowania słoni są imponujące. Niesamowite, jak wielka odwaga im towarzyszyła do przeciwstawiania się kłusownikom nastawiającym nawet bezpośrednio na ich życie, utarczki z rządem niechętnym do zmiany prawa, działania uświadamiające ludność i ogromne wysiłki zapewnienia alternatyw do pozyskania środków do życia rodzinom kłusowników. Bardzo interesujące były ich pomysły działań, jak i relacje z efektów - zarówno sukcesów, jak i porażek. Bardzo inspirujące i ważne do refleksji treści.
Znając Delię z jej "Gdzie śpiewają raki" kojarzyłam lekkość języka i urok opisów i tu również tego nie zabrakło. Swoista poetyckość ujawniała się w chwilach oddechu i przystanięcia na moment by poczuć, zobaczyć i się zachwycić otaczającym światem. Tak o zwierzętach, jak i o gwiazdach było tu pisane pięknie.
To jedna z tych książek, które poruszają tym bardziej świadomością, że opisują prawdziwe zdarzenia. Myślę, ze tak właśnie powinno się pisać przyrodnicze i podróżnicze treści. Jest tu przestrzeń do celebracji, przestrzeń do wyciągnięcia wniosków i przestrzeń do nabycia wiedzy i mobilizacji w celu ochrony tego, co natura ma najcenniejsze. Gorąco polecam