Godziny spędzone w bibliotekach i archiwach, pożółkły papier, zatarty druk i nieco karkołomne językowo sformułowania w stylu: „Donoszą nam, iż dzięki sprężystemu śledztwu....”, okazały się koktajlem nader inspirującym do wskrzeszenia kilku autentycznych historii kryminalnych, które albo popadły w zapomnienie, albo żyją swoim życiem jako legendy miejskie, zupełnie nieraz na bakier z faktami.
Utwory kryminalne, a ściślej rzecz ujmując opowieści o morderstwach – bo o nich tu mowa – są to, tak naprawdę, schematyczne historie. Niezależnie od tego jak bardzo zawikłana jest ich intryga (wymyślona przez autora lub wyreżyserowana przez życie), w ostatecznym rozrachunku wszystko sprowadza się do pożądania, urojeń, chęci zysku, zemsty, poczucia krzywdy i poczucia zagrożenia. Wszystkie historie opisujące zbrodnie są więc w pewnym sensie wariacjami na ten sam temat.