Dodano: 26 IV 2022, 20:29:23 (ponad 3 lat temu)
Po przeczytaniu pierwszego tomu tej serii, czyli "Wina wina" miałam mieszane uczucia, ponieważ książka spodobała mi się aż nadto, ale miałam ochotę ukrzyżować tego, kto nazwał to komedią kryminalną, a autorkę za przekombinowanie w tej kwestii. Ale, że bardzo polubiłam się z Magdaleną Starostą już przy wcześniejszych książkach to i drugi tom musiałam sprawdzić. Jakże ja się zdziwiłam! A dlaczego? O tym za moment.
Najpierw o czym tym razem nam opowiedziała autorka. Wracamy do głównej bohaterki, którą poznaliśmy w części pierwszej i w tym miejscu muszę zaznaczyć, że tą serię trzeba czytać w odpowiedniej kolejności. Tomy są ze sobą ściśle powiązane. Ale, wracając do Agaty, która jak się okazuje, jest celebrytką... zostaje ona zaproszona do wzięcia udziału w programie. Dlaczego? Ponieważ jest znaną restauratorką. Zadanie polega na tym, aby słynne jajo Faberge przedstawić w formie jadalnej repliki. Genialny pomysł, przyznacie, prawda? Powinno się świecić, błyszczeć, być ozdobione jak nie wiem co. Ale problem pojawia się w momencie, kiedy Agacie pokrywają się w kalendarzu terminy. W tym czasie powinna pomóc koleżance z uroczystym otwarciem jej hotelu. Postanawia więc połączyć przyjemne z pożytecznym i zaprasza do owego hotelu ekipę telewizyjną. Pewnie wszystko byłoby super, gdyby nie to, że w ogrodzie zostają znalezione zwłoki...
Jak przy pierwszej części narzekałam, że więcej w niej kryminału niż komedii, tak tym razem jest odwrotnie. Owszem, mamy zagadkę do rozwiązania, śledztwo, trupa, ale jest to tak odepchnięte na dalszy plan, że nie gra aż tak dużej roli. Powiedziałabym, że jest za to ciekawym zabiegiem odkrycie od razu karty mordercy, bo wiadomo od razu kto nim jest, ale poszukiwanie tożsamości nieboszczyka. Jednak mam taki niedosyt w tej serii ogromny podczas czytania już drugi raz, bo jednak mam wrażenie, że jest wątek główny na którym autorka się skupia, a całą reszta jest traktowana po macoszemu. W "Wina wina" skupiła się na zagadce kryminalnej, a tym razem na wszystkim po trochu i ja wolałabym osobiście przez całość lektury skupić się na części z jajem Faberge niż na trupie w ogródku...
Podsumowując, nie jestem zachwycona, a wręcz nieco zawiedziona i jednak obstawałabym za tym, aby ta książka objętościowo była co najmniej jeszcze raz taka jak jest obecnie i aby wszystkie wątki zostały maksymalnie rozwinięte, bo tego mi zdecydowanie zabrakło. Przy tak lekkim i przyjemnym języku, jakim obdarowuje nas autorka, mogłoby i być z tego siedemset stron...
Użytkownik nie wystawił oceny książce.