Inkwizycja symetrii istnienia" tytuł, który mnie zaintrygował. Zaintrygował, ale nie porwał, nie potrafiłam się wciągnąć i dać zabrać w podróż po komunistycznej Polsce, Stanach czy nawet niebie i piekle. Strona po stronie odkrywałam, że książka nie jest dla mnie.
W drugiej swojej książce Adam Koss zabiera nad w podróż w czasie i przestrzeni - zaczynając opowieść swoich bohaterów w czasach komunistycznej Polski, zahaczając o współczesne USA i kończąc na nieco dantejskiej wizji nieba i piekła.
Autor jest pasjonatem zagadnień oniryczno-filozoficznych, co bije z każdej strony książki. Fabuła wydaje się być senną wizją, która ukazuje sporo scen z różnych okresów w czasie, dodając do nich nutę przemyśleń na temat kondycji świata, włożoną w usta bohaterów. Nie wszystkie dialogi może były wyszukane, pojawiały się dość sztywne momenty, jednak było kilka zdań wartych uwagi i zapamiętania. Nieco niepotrzebne były moim zdaniem sceny erotyczne, które zdarzały się być wymuszone i dość niezręcznie opisane, na szczęście nie zdominowały one całkowicie książki. Sporo tu też wątków związanych z muzyką, co wspomaga klimat całości.
Muszę przyznać, ze po pierwszej książce autora, która nie trafiła w moje gusta, obawiałam się nieco sięgać po kolejną, jednakże było to całkiem miłe zaskoczenie. Warsztat już jest lepszy, autor widocznie wyciągnął wnioski po pierwszej próbie. Myślę, że szczególnie dla fanów niejednoznacznych, metaforycznych opowieści będzie to całkiem ciekawa podróż, której można wybaczyć pewne niedociągnięcia. Myślę, że kolejne książki mają potencjał na bycie coraz lepszymi.