Było dobrze przed świtem, a czerwone autobusy i podmiejskie pociągi pełne były robotników jadących do szarych, gomułkowskich fabryk. Podobno moja babka stała całą noc przed oknem wpatrzona w blokasy naprzeciwko. Podobno mój ojciec palił papierosa za papierosem. Podobno to bardzo bolało moją matkę. Ja ją bolałem. Wtedy się urodziłem. Potem stary ksiądz polał mi głowę wodą. Potem, w przedszkolu, sikałem na leżakowaniu i pyskowałem pani przedszkolance. Miałem okropne sny i widziałem naszą pomoc domową na golasa.
Potem poszedłem do szkoły i do kościoła na religię. Przez kilkanaście lat uciekałem z tych instytucji do swojego małego pokoju, gdzie zamiast się uczyć czytałem własne książki i zbierałem kapsle. Całowałem się z dziewczynami na koloniach i zabiłem tysiąc much "Panoramą Śląską". Potem okazało się, że jestem hrabią, ale miałem zostać spawaczem. Modliłem się do Boga, aby tak się nie stało. Jeszcze wierzyłem w Niego. Chcieli mnie bierzmować, ale nie dałem się. Przestałem wierzyć w Boga, bo dorosłem. Byłem tylko aspołeczny. Arodzinny. Areligijny. Aogólny. A potem, pewnego letniego dnia umarł socjalizm, a narodził się kapitalizm. [edytuj opis]
Czytelnicy tej książki polecają
Niestety zbyt mało osób przeczytało tę książkę, aby móc polecić Ci inne publikacje.