Josephine dziedziczy po ukochanej babci piękny dom i pokaźny majątek.
Testament zawiera jeszcze jeden, kuriozalny zapis: staruszka zapisała wnuczkę Jake’owi – trzykrotnemu rozwodnikowi, właścicielowi nocnego klubu, samotnie wychowującemu trójkę dzieci. Jake zamierza przyjąć i zatrzymać zaskakujący spadek.
Dlaczego starsza pani postanowiła połączyć dwoje zupełnie obcych sobie ludzi? Co kryje się w głębi duszy Josephine? Kim naprawdę jest Jake i co zamierza zrobić z nieoczekiwanym darem losu?
Czy testament starszej pani może namieszać w życiu kilkorgu osobom? Owszem. I o tym jest ta historia.
Jake i Josie to dojrzali ludzie. Po przejściach, z bagażem doświadczeń. I to właśnie mocno wyróżnia tę powieść spośród innych. Czytamy o uczuciu rodzącym się trochę z przypadku, trochę z nieufnością. Na pewno było to coś świeżego, bo zazwyczaj mamy do czynienia z młodszymi bohaterami. Początek wskazywał, że to będzie bardziej obyczajówka niż romans, jednak w miarę rozkręcania się fabuły robi się coraz goręcej. I trochę też siada dynamika akcji. Ale za to pojawia się więcej uczuć, emocji, romantyczności i pieszczotliwych zdrobniałych przezwisk (to ostatnie mnie się akurat nie podobało). Ale to nie jest taka urocza i słodka historia. Będą problemy, trudności, byłe żony, byli kochankowie, nastoletnie miłości, czy niezapowiedziane wizyty rodziny, której nikt nie chce oglądać.
Ta powieść jest bardzo życiowa, dotyka takich normalnych problemów (amerykańskich oczywiście), i chociaż będzie trochę seksu, to nie jest on główną osią tej książki. Przyjemna, wciagająca, może z lepszym początkiem niż końcem, ale warta przeczytania w chłodny wieczór.