Dodano: 29 XII 2020, 22:29:18 (ponad 4 lat temu)
Święta już za nami, mnie jednak nie opuszcza ten magiczny klimat. W tym roku udało mi się przeczytać kilka „sezonowych” powieści i jedną z nich była „Dorzuć mnie do prezentu”, zbiór nietypowych opowiadań. Co w niej było nowatorskiego? Samo życie!
Naszą codzienność zdominowała epidemia, nawet jeśli nie odczuwamy jej na własnej skórze, to nie mamy możliwości zignorowania całej sytuacji. Nie inaczej jest z bohaterami „Dorzuć mnie do prezentu”. Książka zaczyna się od historii Mai, która z powodu kwarantanny nie może spędzić świąt z rodziną. Jedyną osobą, którą widuje na co dzień jest… kontrolujący ją Sylwester. Ale to tylko początek. Z każdym kolejnym tekstem otrzymujemy na wskroś współczesne historie kolejnych bohaterów. Czy w tych niesprzyjających warunkach nie zabraknie miejsca na miłość?
Każdy z tekstów jest króciutki i jednocześnie zupełnie inny od poprzedniego. Chociaż początkowo może się wydawać, że nic je nie łączy, szybko odkrywamy klucz wiążący wszystkich bohaterów. To rozwiązanie świetnie wpływa na odbiór całości. Niweluje bowiem wrażenie, że co chwilę „przeskakujemy” w inny, oderwany od poprzedniego świat i daje nam szerszą perspektywę niż tylko punkt widzenia jednej postaci.
Niesamowicie podobało mi się, że każde z opowiadań porusza odmienną problematykę. Świąteczne antologie mają to do siebie, że teksty pisane są na jedno kopyto. Tutaj otrzymujemy prawdziwy miszmasz, pojawiają się zarówno kwestie związkowe, jak i rodzinne. Każda z historii doczekuje się też swojego zamknięcia, chociaż nie zawsze jest to szczęśliwe zakończenie. Momentami czułam niedosyt, chciałam zostać z danymi bohaterami na dłużej, dlatego cieszy mnie myśl, że autorka rozważa rozwinięcie poszczególnych wątków w kolejnych publikacjach.
Ciąg dalszy:
https://www.recenzjenawidelcu.pl/2020/12/dorzuc-mnie-do-prez...
Użytkownik nie wystawił oceny książce.