Zmysłowa i pikantna opowieść o trzydziestolatce szukającej szczęścia na Tinderze.
Trzydziestoletnia Justyna, świeżo po rozstaniu, postanawia: „nigdy więcej miłości“! Chce poświęcić się pracy, czyli nauczaniu angielskiego w liceum, prowadzeniu warsztatów dla młodzieży i zajęciom w szkole językowej. Przyjaciółki Justyny uważają jednak, że atrakcyjna kobieta w tym wieku nie powinna bawić się w opiekunkę nieznośnych nastolatków. Podczas babskiego wieczoru, obficie zakrapianego winem, zakładają jej konto na Tinderze i portalu randkowym. Przekonują Justynę, że czas zacząć traktować mężczyzn lekko. I tak ukrywająca się pod nickiem „Just sex“ nauczycielka wkracza w nieznany świat... Niedoświadczona w seksie Justyna odkrywa kochanków, którzy pokazują jej, jak niewiele wiedziała o życiu i namiętności.
Czego nauczy się o mężczyznach? A przede wszystkim czego dowie się o sobie i swoich oczekiwaniach? Czy mimo zmęczenia szalonym życiem wirtualnym uda jej się znaleźć na Tinderze miłość?
Zawsze mocno kibicuje debiutantom, których znam z Instagrama. To trochę jakby znajomy wydawał książkę, a to przecież nic łatwego. Tak samo było w przypadku Żaru Australii i chociaż erotyków nie czytam, to byłam bardzo ciekawa efektu końcowego.
Nie nastawiałam się na wybitną lekturę, raczej podeszłam do niej mocno chłodno. I mimo tego chemii między mną a powieścią nie było. Do 20 strony Autorka wyczerpała wszystkie banalne zachowania rodem z romansów. Ona biedna, on bogaty. Skrzywdzeni przez los. Przypadkowe spotkanie pełne podtekstów. On zabójczo przystojny, ona oszałamiająco piękna. Potem będą krążyć wokół siebie, tylko tej Australii brak. Czuć też, że to debiut. Mnóstwo powtórzeń, opisów i przemyśleń, które nic nie wnoszą do fabuły. Nie liczyłam na wiele, a i tak jest mi przykro, że to nie wyszło.
Całość muszę ocenić jako bardzo przecietną i mało angażującą powieść. Nie było emocji, lekkości i przyciągania. Nie polecam, ale też nie odradzam, bo może ktoś potrzebuje takiej banalnej historii.