Dodano: 05 IV 2020, 01:30:14 (ponad 5 lat temu)
Czasem tak mam, że dosłownie „zafiksuję się” na danej książce. Po prostu muszę ją mieć, chociaż sama nie do końca wiem czemu. Tym razem obiektem mojej obsesji stała się „Królestwo Mostu”. Po wielu dniach powieść trafiła w moje łapki. Czy powieść spełniła moje oczekiwania?
Lara od dzieciństwa była szkolona, by wyjść za mąż za wroga jej królestwa, a potem… go pokonać. W dzień ślubu jest tego pewna, zamierza wykonać misję i dopełnić swoje przeznaczenie. Królestwo Mostu reprezentuje wszystko, co złe. Jednak gdy trafia do domu męża, powoli zaczyna do niej docierać, że prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. Od jej decyzji zależy los wielu ludzi.
Książka zwraca uwagę już samą okładką, która zapowiada fascynującą przygodę pełną magii i emocji. Przynajmniej ja miałam takie wrażenie. Z pewnością nie można narzekać na tempo akcji, w opowieści sporo się dzieje, a fabuła porywa czytelnika już od pierwszych stron.
"Ale jej serce, od czasu ucieczki ze Środkowej Strażnicy zimne i spopielałe jak zgliszcza, teraz płonęło wściekłością, której nie umiała się sprzeciwić".
Sam pomysł na historię jest naprawdę ciekawy, często narzekam na wtórny charakter wątków głównych, ale nie tym razem. Coraz rzadziej książki są w stanie mnie czymś zaskoczyć, dlatego tym bardziej doceniam „Królestwo Mostu”. Od początku do samego końca byłam ciekawa rozwoju akcji. Działo się to też za sprawą sprzecznych uczuć, które targały naszą bohaterką. W ten sposób powieść świetnie łączy różne gatunki, nie brak tu miejsca i na miłość i na akcję.
Użytkownik nie wystawił oceny książce.