Kontynuacja międzynarodowego bestsellera Tatuażysta z Auschwitz.
Historia młodziutkiej dziewczyny, którą Lale Sokołow, tatuażysta z Auschwitz, uważał za najdzielniejszą osobę, jaką kiedykolwiek poznał.
Uroda ją uratowała – i skazała na piekło. Cilka ma zaledwie szesnaście lat, kiedy trafia do Auschwitz. Tam szybko się uczy, że uroda daje siłę, a ta oznacza przetrwanie. Kiedy po trzech latach Armia Czerwona wyzwala obóz, dziewczyna nie odzyskuje wolności: zostaje oskarżona przez komunistyczne władze o kolaborację i skazana na piętnaście lat łagru w Workucie.
Tak zaczyna się długa i bolesna podróż Cilki. Na Syberii staje przed wyzwaniami zarówno nowymi, jak i boleśnie znanymi, w tym niechcianą uwagą strażników. Młoda kobieta, która podczas Zagłady straciła całą rodzinę, musi się zmierzyć nie tylko z trudnymi warunkami życia na nieludzkiej ziemi i pracą ponad siły, ale i ciążącym nad nią poczuciem winy.
W sowieckim łagrze spotyka ludzi dobrych i okrutnych, mądrych i zaślepionych, codziennie zmaga się ze śmiercią i terrorem. Ale odkrywa w sobie siłę, o którą się nigdy nie podejrzewała i widzi, że pomimo wszystkiego, co jej się przydarzyło, w jej sercu jest miejsce na miłość – miłość, która da jej siłę, by myśleć o przyszłości.
To opowieść o cierpieniu, ale także o niezwykłej odwadze i harcie ducha w obliczu niesprawiedliwości i okrucieństwa. Opowieść o sile, niezłomności, człowieczeństwie i – przede wszystkim – nadziei, nawet w najgłębszych ciemnościach.
Mam problem z tą książką. Podobała mi się bardziej niż Tatuażysta, tylko pytanie czy dlatego, że była lepsza, czy przez to, że moja wiedza o łagrach jest raczej marna?
Cilka mimo strasznych wydarzeń jakie ją spotkały ma niebywałe szczęście. Jest jak przysłowiowy kot, co spada na cztery łapy. Oskarżona o kolaborację z wrogiem trafia na Syberię, do obozu pracy. Dla mnie łagry są miejscem równie strasznym co obozy koncentacyjne, jednak autorka kolejny raz wybiela, łagodzi historię. Rozumiem, że taki obraz sprzeda się bardziej, trafi do większej ilości czytelników, ale jak dla mnie to żerowanie na ludzkich emocjach. Niby fikcja, ale bohaterka prawdziwa, realne historycznie wydarzenia, ale nie doszukujmy się autentyczności - czy to takie zabezpieczenie dla Morris, przed falą krytyki? O ile powieść jak powieść, czyta się szybko, sprawnie, nawet trochę zbyt lekko, tak sam pomysł to tylko komercyjny chwyt bazujący na sukcesie Tatuażysty.
Książkę odebrałam za punkty z portalu Czytam Pierwszy.