Dodano: 03 X 2019, 17:11:36 (ponad 5 lat temu)
Enola Holmes to rezolutna nastolatka wiodąca beztroskie życie w dziewiętnastowiecznej Anglii. Idylla kończy się w dniu jej czternastych urodzin. Niespodziewanie i w tajemniczych okolicznościach znika jej matka, a ona zostaje zdana na łaskę swych braci, z których jeden to słynny Sherlock Holmes. Drugi brat – Mycroft wysyła ją do pensji z internatem, co się bardzo nie podoba naszej bohaterce, więc postanawia uciec do Londynu i na własną rękę szukać matki.
Co mi się najbardziej nie podobało w tej książce? To, że była dla mnie nierealistyczna, ot taka bajkowa opowiastka, nie byłam w stanie kupić tej historii, ani w nią uwierzyć. W założeniu jest to powieść dla nastolatków, więc nie mój target, ale skoro to pozycja dla młodych ludzi, to po co w niej tyle archaicznego słownictwa opisującego np. dawne części garderoby, których nazwy młodzieży nic nie mówią? Sama nie wiedziałam co to pumpy, kołnierzyk typu eton, czy trafika.
Tytułowa sprawa zaginionego markiza została opisana przez autorkę w sposób zdawkowy i zajmuje nie więcej niż jedną trzecią powieści i nie jest jakoś szczególnie pasjonująca. Gdy udało mi się trochę wciągnąć w tę historię, coś zaczęło się nareszcie dziać i mnie odrobinę zaciekawiło to książka się po prostu skończyła (tylko 240 stron i duża czcionka).
Sam Sherlock Holmes został przedstawiony w niezbyt dobrym świetle. Nie potrafił znaleźć zaginionej matki, czternastoletnia siostra wodziła go za nos, a nawet w jednej scenie jej nie poznał, gdy była w przebraniu. Niepodobne mi to do Sherlocka!
Książkę się czyta szybko, ale mnie niestety rozczarowała i pozostał mi pewien niedosyt. Być może, gdybym była nastolatką to spodobałaby mi się bardziej. Nie żałuję, że ją przeczytałam, bo miejscami była zabawna i dobrze mi się ją czytało. To lekka opowiastka, o której za parę miesięcy po przeczytaniu nie będzie się pamiętać. Przynajmniej ja nie będę.
Książkę przeczytałam dzięki portalowy czytampierwszy.pl
Oceniam książkę na: 4.0