„Wieża komunistów” Witolda Gadowskiego na bibliotecznej półce powinna znaleźć miejsce między „Żywiną” Rafała Ziemkiewicza a „Uwikłaniem” Zygmunta Miłoszewskiego. Ale choć formalnie jest powieścią, to księgarze będą mieli duży problem: czy postawić ją na półce z napisem „fiction” czy „non-fiction”?
Gadowski na szczęście nie bawił się się w umieszczanie w książce zastrzeżenia „Wszelkie podobieństwo do autentycznych postaci lub wydarzeń jest przypadkowe”. Kto wie czy nie powinien wziąć przykładu z Heinricha Bölla, który „Utraconą cześć Katarzyny Blum” poprzedził uwagą „Osoby i akcja niniejszego opowiadania są całkowicie zmyślone. Jeśliby natomiast przedstawione w nim pewne praktyki dziennikarskie przypominały praktyki gazety Bild nie jest to ani zamierzone, ani przypadkowe, lecz nieuniknione”.
W powieści Gadowskiego nawet mało uważny czytelnik rozpozna konkretne postaci ze światka polityki, mediów i służb specjalnych. Nie będzie miał też najmniejszych problemów by szybko się zorientować, że powieść Gadowskiego opowiada o matce wszystkich polskich afer - Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego.
Jednak „Wieża komunistów” to coś więcej niż powieść z kluczem o gigantycznej aferze. To fascynująca opowieść o mechanizmach władzy, styku służb specjalnych z polityką, mediami. Gotowy scenariusz film noir z wątkiem wątkiem romansowym, którego nie powstydziliby się scenarzyści z Hollywood.
Zbytnim jednak uproszczeniem byłby uznać książkę Gadowskiego za „powieść, którą napisało życie”. Fakt, że Gadowski opisuje postaci i wydarzenia, które miały miejsce w rzeczywistości nie zmienia klasyfikacji utworu jako dzieła na wskroś literackiego. Autor umiejętnie zbudował postać dziennikarza Andrzeja Brennera, który łączy w sobie cechy Philipa Marlowe i Kurta Wallandera a jednak nie nie jest prostym naśladownictwem tych "twardzieli ze skazą".
Nie oznacza to jednak, że powieść Gadowskiego jest dziełem bez wad. Razi niekiedy brak dopracowania szczegółów np. zostawienie dziennikarzowi po rewizji laptopa, czy mylenie aresztowania z zatrzymaniem. To jednak drobnostki nie przekreślające rekomendacji - must read.