Dodano: 30 V 2019, 10:48:52 (ponad 5 lat temu)
Białe kruki, zaginione monoskrypty, kryminalna zagadka, artystyczny światek pisarzy, skorupowani antykwariusze, książki warte fortunę, piękna i klimatyczna (w moim odczuciu) okładka, i nazwisko, którego nie trzeba nikomu przedstwiać. To chyba najprostszy skrót jakim można opisać Wyspę Camino od Johna Grishama.
Jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, którego raczej kojarzę z prawniczymi i poważnymi powieściami. Dlatego też trochę się obawiałam, bo jednak nie dokońca taki temat mi odpowiada. Jednak to powieść o książkach, i dla każdego mola książkowego to pozycja obowiązkowa.
Początek nie zachęcał, nie mogłam się wgryźć w styl i sposób jakim były opisywane zdarzenia. Jednak po trochę nudnawym wstępie, gdzie dokładnie poznajemy sposób jaki zostały skradzione drogocenne rękopisy, przechodzimy do częsci bardziej rozbudowanej i o wiele ciekawszej. I tutaj czytanie szło już wartkim strumieniem. Chociaż akcji nie nazwałabym bym szaleńczym wyścigiem, raczej statecznym spacerem, to mialo to swój urok. Fabuła jest prosta, ale dobrze przemyślana, spójna, a wątki prowadzą do rozwiazania zagadki.
Nie wiem jak "ten Grisham" wypada na tle "innych Grishamów", ale ja czuję się zadowolona z lektury. Przyjemna, ciekawa i wciągająca. Przeczytana w jedno popołudnie co chyba samo w sobie jest światną recenzją.
Użytkownik nie wystawił oceny książce.