Rodzinne domy dziecka jako instytucjonalna forma pieczy zastępczej nad dzieckiem funkcjonują w Polsce od 1958 roku. Małgorzata i jej mąż Paweł, bohaterowie tej powieści, zaczęli tworzyć rodzinę dla gromadki opuszczonych dzieci w roku 1975. W wychowywaniu podopiecznych w różnym wieku, z różnym deficytami rozwojowymi i emocjonalnymi, pomaga im fakt, że oboje mają doświadczenie nauczycielskie. Ale jednocześnie muszą stać się stolarzem, hydraulikiem, ogrodnikiem, krawcową. Marysia, dziewczyna, która wyjechała ze swojej wioski za chlebem, przyjęta przez Małgorzatę jako gosposia, okazuje się raczej kolejnym, tyle że dużym, dzieckiem niż pomocą.
– Poczekaj, Marysiu… – Małgorzata wzięła głęboki oddech. – Nie bardzo rozumiem, jak można nazwać coś prezentem, skoro należy to w niedługim czasie zwrócić.
– W niedługim? – zareagowała gwałtownie dziewczyna. – Po miesiącu, proszę pani… Nie na drugi dzień… po miesiącu!
– Jak żyję, nie słyszałam o tego rodzaju upominku! Ale cóż…
– Ja też nie. Ale jest pani miło zaskoczona? Proszę powiedzieć, że tak – poprosiła Marysia, unikając spojrzenia Małgorzaty. – Proszę powiedzieć…
– Niewątpliwie, Marysiu, zaskoczona… [edytuj opis]
Czytelnicy tej książki polecają
Niestety zbyt mało osób przeczytało tę książkę, aby móc polecić Ci inne publikacje.