Jedziemy autostradą poprzecinaną błyskawicznie tworzącymi się zaspami piachu. Kto je sprząta? Grupki Meksykanów wdzierają się na wydmy i biegną w głąb Ameryki. Nad ich głowami powiewają prześcieradła w żółtym kolorze. Gdy na niebie zawisa helikopter Coast Guard. Meksykanie znikają, jakby zapadli się pod ziemię. Helikopter, niczym archaiczna ważka, rozgląda się po okolicy, wisi chwilę nad naszym dachem, wprawiając samochód w wibrację, po czym znika. Meksykanie wychylają się spod maskujących prześcieradeł i biegną dalej. Zza zakrętu wyłania się ogromny billboard. Koślawe, ręcznie napisane litery: OFICJALNE CENTRUM ŚWIATA. WSTĄP I ZOBACZ – TERAZ SKRĘĆ W PRAWO skłaniają nas do posłuszeństwa. Skręcamy. Piaszczysta droga wije się i urywa. Ponad pustkowiem góruje piramida. Z marmuru. Wysoka na dwadzieścia metrów. Obok zamknięty barak-muzeum oraz spiralne schody do nieba. Przy schodach tabliczka: SCHODY WIEŻY EIFFLA. Wszystko otoczone drucianym płotem. Ani śladu człowieka