Vhalla Yarl marches to war as property of the Solaris Empire. The Emperor counts on her to bring victory, the Senate counts on her death, and the only thing Vhalla can count on is the fight of her life. As she grapples with the ghosts of her past, new challenges in the present threaten to shatter the remnants of her fragile sanity. Will she maintain her humanity? Or will she truly become the Empire’s monster?
Niekiedy inni pokładają w nas tyle oczekiwań, że my samy nie wiemy, czego tak naprawdę chcemy. I nieważne, czy chodzi powieści obyczajowe, fantasty, czy kryminały, próba sprostania czyimś wymaganiom nie może skończyć się sukcesem.
Stało się! Vhalla Yarl rusza na wojnę, ale jako kto? Żołnierka, czarodziejka, czy może wybawicielka? Zagubiona w armii, w której nie każdy jest jej przychylny, we własnej magii, której do końca nie rozumie i wśród uczuć, które ją przytłaczają… Czy faktycznie da radę poprowadzić ich do zwycięstwa? A może zginie marnie, na co liczy senat? Jedne jest pewne, dziewczyna będzie musiała walczyć o życie i… swoje uczucia.
„Upadek ognia” to drugi tom serii „Przebudzenia wiatru” i muszę przyznać, że sporo po nim oczekiwałam. Jednak w praktyce nie otrzymałam niczego niesamowitego, po prostu przeciętną i dość przyzwoitą powieść. Co zabrakło mi w niej do zachwytów?
Przede wszystkim bardzo ciężko było mi się wciągnąć w opowieść. Nic z przedstawionego świata nie miało już w sobie powiewu nowości, niewiele było kolejnych elementów, które wypatrywałoby się z wyczekiwaniem. Za to czytelnik otrzymał całkiem długi i dość toporny opis podróży. Przez większość tego czasu dziewczyna nie wiedziała co ze sobą począć, gubiła się zarówno w zakresie własnej magii, jak i relacji towarzyskich, w tym również miłosnych.
Jeśli chodzi o to ostatnie, to pomimo tego, że romans w tej powieści był dość mocno podkreślany, to Vhalla zachowywała się po prostu jak trzpiotka. Traciła język w gębie, jąkała się, powtarzała wypowiedź rozmówcy, no i oczywiście przewracała oczami.
A co było na plus? Spodobał mi się wątek, kontynuowany z wcześniejszego tomu, dyskryminacji czarodziejów. W książkach przywykliśmy do tego, że są powszechnie szanowani za ich moc. Tym razem jest inaczej.
Kolejną zaletą jest piękna okładka. Od samego początku skradła moje serce! Styl graficzny jest przepiękny, a że treść nie do końca pokryła się z moimi oczekiwaniami, niestety tak to już bywa przy dobrych pierwszych tomach.