Dodano: 26 XII 2018, 14:58:42 (ponad 6 lat temu)
W komentarzu pojawiają się spoilery!
Przeczytałam wszystkie poprzednie części i muszę przyznać, że ta jest najgorszą z nich. Dlaczego tak uważam? Po pierwsze co chwilę przewijają się sceny z przeszłości, które miały na celu pokazać, jaki to Ryder był zaborczy, jak kochał swoją dziewczynę oraz to, że jej nie opuści, a także to, że Branna ma nadzieję, że pokochanie najstarszego z braci było najlepszą rzeczą w jej życiu. Pytanie: po co to? Wiemy, że kiedyś byli oni ze sobą szczęśliwi, a potem coś się zepsuło, w końcu czytaliśmy historie młodszych braci, więc wiemy też, jakie podejście mają Slaterowie do swoich kobiet. W tym przypadku niczym się od siebie nie różnią. Zaczęłam tę książkę może nie z podekscytowaniem, ale jakaś ciekawość we mnie tkwiła. Zastanawiałam się, jak to się rozwinie. Ale nie było mi dane dowiedzieć się tego szybko. Nie da się wcisnąć scen erotycznych w teraźniejszości, to upchnijmy je w opisach przeszłości! Dokładnie, to jest drugi powód. Rozdziały króciutkie, żeby pokazać, jaki to z Rydera demon seksu. Ale... My już to wiemy. Przekonaliśmy się, że każdy Slater ma magiczne palce, magiczny język i oczywiście magicznego penisa. Jednak jakoś trzeba się wybić, a co jest lepsze od scen dzikiego seksu? Nic. Po trzecie... Czytam sobie i ekscytuję się tym, że Branna ma zamiar rzucić narzeczonego. Chcę zobaczyć, czy on jej na to pozwoli, i co dostaję? Scenę z przeszłości opisującą, czym zajmowali się bracia, zanim się przeprowadzili (jakbyśmy z poprzednich części tego nie wyłapali). No serio, ileż można znosić pierdzielenia o tym samym? Właśnie... Pamiętacie "Dominica"? W "Ryderze" pojawiają się sceny właśnie z wspomnianego wcześniej tomu, tyle że opowiadane z perspektywy Branny. Brak pomysłu na ten tom aż razi po oczach. Kolejną jego wadą jest powód oddalenia się Branny i Rydera. Federalni. To nie było jakąś wielką sprawą (moim zdaniem), a Ryder ukrywał to przed narzeczoną i prawie rozwalił swój związek doszczętnie. Nie nauczył się, jak to było z jego młodszym rodzeństwem? Za każdym razem, gdy chłopaki ukrywali coś przed dziewczynami, prędko tego żałowali. I znowu ten sam, powtarzający się schemat. I jeszcze jedno... Federalni nagle zainteresowali się śmiercią jakichś gangsterów i męczą o to Rydera, ale gdy Kane zabija Dużego Phila i wmawiają policji, że zrobiła to dziewczyna, którą pobito, dwukrotnie dźgnięto i oparzono rozgrzanym pogrzebaczem, która ledwo utrzymała wtedy przytomność, to nikt nie zadaje pytań? Policja nie zastanawia się, jak tak osłabiona kobieta poradziła sobie z dorosłym, silnym mężczyzną? Nie bada śladów, odcisków palców (Kane nie sprzątał przecież po sobie)? Akcja dzieje się w 2016 r, a wtedy już chyba rozwinięto technologię, a sprawy badało się chociażby dla dokładnego sporządzania raportów. To jest dla mnie tak bardzo pozbawione logiki... Doceniam tę książkę chyba tylko za to, że przedstawiła Philipa jako brutalnego psychopatę, zdolnego do torturowania oraz zabicia zakładnika, a nie tylko gadającego o swoich wielkich planach, których i tak nie spełni.
Mam też uwagę do polskiego przekładu. Czytałam oficjalne tłumaczenie wydawnictwa Kobiece i się załamałam. Tak dużo błędów w odmianie orzeczeń oraz imion (tutaj także zamienianie, np. Bronagh z Branna, Ash z Alec) dawno nie widziałam. Myślałam, że tekst się sprawdza przed publikacją, ale chyba jednak nie.
Podsumowując, bieżąca historia zaczyna się gdzieś w połowie, później Phil (jedyny ciekawy wątek), rozejście i powrót pary oraz ślub i ciąża na zwieńczenie. Pominięcie tego tomu nie skutkuje żadną stratą.
Oceniam książkę na: 3.0