Czy i co można jeszcze napisać o Jedwabnem po „Sąsiadach” Jana T. Grossa? Dla Anny Bikont od początku było jasne, że jego książka nie zamyka, ale otwiera temat - prawdziwą puszkę Pandory.
„My z Jedwabnego” to bardzo osobisty zapis (prowadzony od sierpnia 2000 roku do 1 lutego 2004 roku w formie dziennika) żmudnego dochodzenia do prawdy, prawdy o wydarzeniach kilku lipcowych dni 1941 roku i wszystkich ich późniejszych konsekwencjach, ale przede wszystkim prawdy o ludziach. Których autorka znajdowała w Polsce, Izraelu, Stanach Zjednoczonych, Ameryce Południowej. Są wśród nich niedoszłe ofiary, mordercy, świadkowie, nieliczni Sprawiedliwi; drugie pokolenie naznaczone zbrodnią: dzieci ofiar i dzieci morderców; ci, którzy wiedząc od zawsze o zbrodni nie chcą przerwać milczenia i ci, którzy odważnie zmierzyli się z prawdą, nawet jeżeli ta prawda oznacza, że w swym ojcu muszą dostrzec mordercę.
Ich portrety, barwne, poruszające, tragiczne, czasem tragikomiczne, zanurzone w przeszłości i sięgające teraźniejszości, to drugi obok dziennika, fundament opowieści Anny Bikont. Bohaterem jest też miasteczko Jedwabne, dziś po sześćdziesięciu latach od zbrodni.
Autorka tropi, jak przechowała się pamięć o niej, co dzieje się w społeczności skonfrontowanej z czarnymi kartami swej historii. Książkę otwiera odtworzony w internecie wirtualny sztetł Radziłów, unicestwiony w tym samym czasie co Jedwabne, i zrekonstruowana pracowicie mapa przedwojennego, żydowskiego Jedwabnego z odtworzonymi domami i nazwiskami ich mieszkańców. [edytuj opis]
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: