Mistrz ma niejawnego bohatera. Jest nim Jerzy Grotowski (w powieści: Maciej Szymonowicz), znany reformator teatru, jedna z największych osobistości kultury polskiej drugiej połowy XX wieku. Jednak twórca Teatru Laboratorium nie pojawia się na kartach powieści Bronisława Wildsteina. Jest za to na każdym kroku przywoływany. Jego biografia i dokonania artystyczne są jak gdyby przedmiotem niekończącej się spekulacji, odsłaniają się we wspomnieniach osób, które go znały. Fabuła tej powieści jest prosta. Oto amerykański producent telewizyjny zleca francuskiemu dziennikarzowi przeprowadzenie dokumentacji poprzedzającej realizację dużego filmu o Szymonowiczu. Ów dziennikarz zjawia się w Polsce (mamy rok 1992) i wszczyna coś w rodzaju wielowątkowego śledztwa. Kierują nim również, a może przede wszystkim, prywatne motywacje. Francuski dziennikarz był niegdyś (w latach 70.) związany z teatrem Szymonowicza. Teraz jako mężczyzna doświadczający kryzysu wieku średniego uświadamia sobie, że przygody duchowe, jakich zaznał w Polsce przed wieloma laty, były najważniejszymi zdarzeniami w jego nudnym i jałowym życiu. Najważniejszą jednak sprawą pozostaje poszukiwanie prawdy o Mistrzu i fenomenie jego teatru, prawdy w wielu wymiarach. Na przykład w wymiarze politycznym. Wildstein pyta tedy, jak była możliwa wolność artystyczna i sztuka przez największe „S” w Polsce Ludowej? Pisarza zajmuje mnóstwo spraw z różnych porządków myślenia o historii i rzeczywistości. Pojawiają się tu pytania o kondycję duchową dzisiejszych Polaków, o kształt kultury współczesnego Zachodu, o to, czy obecnie jest możliwy mit wielkiej sztuki.