Dodano: 27 X 2015, 21:41:38 (ponad 9 lat temu)
Po niezbyt przyjemnych wrażeniach z czytania pierwszych trzech tomów postanowiłam tym razem dać szansę audiobookowi.
A może po prostu chciałam sprawdzić, czy Bobrowski też będzie chciał "się zerzygać" jak Koroniewska.
Postanowiłam słuchać sobie w tramwaju. Byłam ciekawa, jakim lektorem jest Szymon Bobrowski (moja mama zawsze się nim zachwyca, więc miałam nadzieję, że może jego głos jakoś tego gniota ocali).
Od wydania poprzedniej części minęło już trochę czasu, ale raczej nie spodziewałam się, że styl autorki choć odrobinę się poprawił.
Obawy były słuszne.
Historia ta sama, bohaterowi ci sami (trzeba dodać do tego, że są prawie identyczni jak bohaterowie "Zmierzchu" - nadal), dialogi te same i wciąż brzmią głupio. Niby dodane są jakieś przemyślenia Christiana, ale w zasadzie niczego one nie zmieniają - nie dodają niczego nowego, odkrywczego czy zaskakującego. Opisy koszmarów Greya są żenujące - zwłaszcza kiedy jest w nich małym chłopcem (głos dorosłego faceta wypowiadającego te wszystkie zdania jak kilkulatek? - blee). Jeszcze bardziej irytujące są części z mailami - w książce można było ominąć wzrokiem te wszystkie godziny nadania i podpisy, w przypadku audiobooka trzeba wysłuchiwać po pierdyliard razy "prezes Grey Enterprises Holdings Incorporated", co doprowadza do szału.
Kiedy musiałam przerywać słuchanie, nie wiedziałam potem, od którego momentu wznowić, bo wydawało mi się, że to WSZYSTKO już było. I miałam ochotę dopowiadać po każdym zdaniu: "bla, bla, bla".
Męczyłam się z każdą minutą i utwierdziło mnie to w przekonaniu, że Grey to książka dla... masochistów. Może o to w tym wszystkim chodziło. Żeby się umęczyć jak biedna Ana. :p
Pierwszą część usprawiedliwiałam tym, że może to taka nowość - koszmarek, ale za to "coś innego" i może w jakiś sposób wyróżniającego się. Teraz już wiadomo, że chodzi tylko o zarobienie większego hajsu na odgrzewanym starym kotlecie. Ja dostałam niestrawności, ale kilka moich znajomych uwielbia Greya i są strasznie nakręcone na tę część sagi, co mnie szczerze dziwi. A kiedy nazywają to "dobrą książką", to moje serce płacze.
Mam nadzieję, że to już ostatni wybryk tej autorki.
Oceniam książkę na: 1.5