Zaplecze to pierwsza powieść Marty Syrwid. Odważna. Przekorna. Buntownicza. Klara jest głodna. Zjadła już swoją dzienną rację kalorii - pół kilo gotowanej fasoli. Czasem pije tylko szklankę soku. Musi być piękna. Musi być doskonała. By zemścić się na ojcu, który - gdy była mała - groził, że zamknie ją w piekarniku i odkręci gaz, a kiedy nie chciała jeść, wkładał jej głowę do talerza. By obronić się przed szkolną koleżanką Ewką, która pocięła jej nowe tenisówki. By zrobić na złość babci Irmie, która romansuje ze spasionym szewcem Benkiem i bogatym Włochem Maksymilianem. Klara zaczyna się odchudzać jeszcze w podstawówce. Przed liceum waży czterdzieści pięć kilogramów. Po maturze - czterdzieści. Przy stu siedemdziesięciu dwóch centymetrach wzrostu. Gdy nie może wytrzymać w domu, ucieka na zaplecze sklepu, który prowadzi jej matka. Tam opowiada swoją historię. Historię głodu, samotności. Zaplecze napisane jest niezwykle zmysłowo, miejscami brutalnie, językiem, który łączy różne style jak drażniące nozdrza zapachy.
Jestem głodna, jestem tak głodna, że poodgryzałabym tym dziewczynom mięso z przedramion. Tam gdzie skóra jest delikatniejsza. Wylizałabym pępki maślane. Złapałabym jakąś grubaskę. I najpierw biłabym ją. Bo ma za dużo przyjemności. Je. Je za dużo. Potem bym ją zjadła, na surowo. Chodzą takie grubasy ulicami. Pokazują się nawet w telewizji. Wczepiłabym się i ssała tłuszcz. Masz rację, Klara. Nikogo nie będę jeść. Nic nie będę jeść. Będę lepsza. Chudsza. Nikogo nie ugryzę, bo dlaczego mam komuś pomagać w pozbyciu się tłuszczu. Niech tyją. Im więcej przytyją, tym ja, ja, ja będę szczuplejsza. Przynajmniej porównywalnie. Niech mają gorzej.
(fragment) [edytuj opis]
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: