„Lubiewo” Michała Witkowskiego (ur. 1975), mimo bulwersującego tematu i szokującego języka, nie jest książką dla masowego odbiorcy, ale grzechem byłoby ją przemilczeć. Choć z pewnością nie jest to ani „pierwsza polska powieść gejowska”, ani w ogóle powieść w sensownym tego słowa znaczeniu, została napisana z talentem godnym bardziej frapującego tematu niż seksualne fiksacje comba podstarzałych ciot z grodu nad Odrą. Bohaterami książki 30-letniego prozaika z Wrocławia są bowiem weterani polskiego pedalstwa i ich odchodzący w zapomnienie światek szaletów publicznych, dworców, parków i barków. Światek obrzydliwy i z tytłania się w ohydzie czerpiący przyjemność; odrzucony ze wstrętem nie tylko przez społeczeństwo, ale i przez nowe pokolenie wyemancypowanych i wypielęgnowanych gejów, których narrator spotyka na plaży w tytułowym Lubiewie. Te dwa światy w książce Witkowskiego łączy osoba narratora, młodego dziennikarza, wysłuchującego żenujących, to znów przerażających, a najczęściej zwyczajnie smutnych opowieści pary homoemerytów – Lukrecji i Patrycji. Sporo tu wulgaryzmów, ale nie jest to książka dla poszukiwaczy sprośności. Homoseksualistom zapewne też się nie spodoba, utrwala bowiem najbardziej nieprzyjazne dla nich stereotypy. Większość czytelników odstręczy zapewne jej tematyka, na placu boju pozostają więc tylko miłośnicy odważnej prozy artystycznej. I ci z pewnością się nie zawiodą. [edytuj opis]
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: