„Wybrani”, „Dziedzictwo”, „Zagrożeni”. Przebyłam drogą trzech tomów i, chociaż były one dość zróżnicowane (poziomem, nastrojem, moim nastawieniem), nie pożegnałam się z serią. Zresztą, dlaczego miałabym to robić, skoro pentalogia C. J. Daugherty nie notuje szczególnych spadków? Nie sięgałam jednak po „Zbuntowanych” z drżącymi palcami, urywanym oddechem i przyspieszonym rytmem serca. Czy słusznie?
To zdecydowanie najlepsza okładka serii. Żadnych dziwnych, sztucznych póz, twarze niemalże intrygują...
00
Dodał:alunek Dodano:08 XII 2014 (ponad 10 lat temu) Komentarzy: 0 Odsłon: 219