Tej powieści nigdy dotychczas na polski nie tłumaczono, uznano ja bowiem za zgryźliwą, a w każdym razie niesprawiedliwą kpinę z naszego pozerstwa i uraźliwości. A przecież ten przepojony życzliwą żartobliwością baśniowy obraz partyzanckich walk z okupantami niemieckimi na Wileńszczyźnie, przedstawiony światu nazajutrz po wyzwoleniu Francji w 1945 roku, nie miał bynajmniej ośmieszać naszego sojusznika wysiłku zbrojnego, szczególnie zresztą bliskiego autorowi, który do końca życia żywił do Polski serdeczną przyjaźń. Przeciwnie, powieść była swego rodzaju hołdem złożonym bohaterstwu kryjącemu się pod kabotyńskimi pozami (jak dusza anielska w czerepie rubasznym, by użyć nieśmiertelnej formuły Juliusza Słowackiego). A nasza edukacja europejska polegać też winna na tym, byśmy wyciągali wnioski z życzliwych żartów z tych naszych słabostek, które odstają od europejskich standardów myślenia i zachowania.