Miejsce na osadę obrali na krańcu małej zatoczki, która drążąc wąską smugą kamieniste wybrzeże jeziora, tworzyła najdłuższy z pięciu wodnych palców. Na jeziorze fala, lekko wzburzona nawet wśród największej ciszy, szemrała dniem i nocą. Lecz długie pasmo wody wąskie i wygięte, niby przełamany w połowie palec, miało łagodną barwę przetykanej srebrem zieleni. Pływały po nim mewy, pokrzykując przyjaźnie w stronę osadników; na białym piasku zaś było pełno śladów łap zwierzęcych oraz łapek ptasich, gdyż stworzenia leśne baraszkowały tutaj chętnie, przychodząc ugasić pragnienie.