Dodano: 04 I 2017, 15:07:17 (ponad 8 lat temu)
„Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie…” - Horacy
Zazwyczaj najpierw czytam książkę a dopiero później oglądam jej ekranizację. Zazwyczaj... W przypadku "Gwiazd naszych wina" było odwrotnie. Film obejrzałam tuż po premierze, czyli ponad dwa lata temu i, chcąc nie chcąc, miał on pewien wpływ na wrażenie jakie utwór ten na mnie wywarł. Wiedziałam, co wydarzy się w dalszej części książki... Wiedziałam, że wycieczka do Amsterdamu nie da odpowiedzi na pytania Hazel, że Isaac straci wzrok, a Augustus umrze... Nic nie było dla mnie niespodzianką.
Ale wracając do rzeczy... "Gwiazd naszych wina" jest książką skierowaną do młodzieży, ale odpowiednią również dla starszego czytelnika. Wiele nastolatków przekonanych jest o swojej nieśmiertelności, nie zdają sobie sprawy jak życie jest ulotne. Swoją śmiertelność postrzegają jedynie ci młodzi ludzie, którzy są śmiertelnie/nieuleczalnie chorzy, którzy zmagają się z bólem, towarzyszącym im nierzadko każdego dnia. Tacy jak Hazel, Gus, Isaac...
Jednak mimo choroby starają się czerpać ze swojego za krótkiego życia jak najwięcej. Cieszyć się każdą drobnostką, każdą małą przyjemnością, która ich spotyka.
I to jest piękne przesłanie tej książki: carpe diem, ciesz się chwilą.
Oceniam książkę na: 5.5