Jednocześnie romans historyczny i opowieść z gatunku fantasy, która doskonale wpisuje się w Erę Wodnika, wprowadzając czytelnika w niebezpieczny, choć fascynujący świat magii i ziołolecznictwa. Jej bohaterce, osobie wyjątkowo niezależnej, udaje się przeżyć zarazę, polowanie na czarownice i wojny, po to, by wreszcie uwolnić świat od zła.
Akcja powieści rozpoczyna się w roku 2007, z chwilą, gdy bohaterka, Elizabeth Anne Hawksmith, przybywa do Wierzbowej Zagrody. W owym czasie ma trzysta osiemdziesiąt cztery lata, lecz wygląda na osobę pięćdziesięcioletnią, silną i sprawną.
W chwili zapomnienia używa magii, na przykład do naprawienia zawodnego silnika samochodu. Kobieta nie wchodzi w bliższe relacje z sąsiadami, szczególnie unikając przedstawicieli kleru. Jej niechęć do kontaktów z ludźmi udaje się przełamać nastoletniej Tegan, dziewczynie pełnej radości życia, która wyraźnie nie przystaje do rówieśników. To dzięki niej przenosimy się w przeszłość i poznajemy wcielenia Elizabeth. Dowiemy się, jak wiedźma radziła sobie w hrabstwie Wessex w 1627 roku – w czasach zarazy i polowań na czarownice – następnie w XIX wiecznym Londynie, gdzie grasował Kuba Rozpruwacz, a także w ogarniętej wojną Flandrii w roku 1917.
Powieść można postrzegać jako opis odwiecznej relacji nauczyciela i ucznia, w której wiedza magiczna przekazywana jest bezpośrednio z pokolenia na pokolenie. Udowadnia ona również starą prawdę, że „ludzie boją się tego, czego nie potrafi ą wyjaśnić”, jak w przypadku polowań na czarownice. Nawet współczesna fascynacja magią i właściwościami ziół i kamieni, pozornie oświecona Era Wodnika, nie pozwala umieścić nad drzwiami szyldu reklamującemu usługi magiczne. Ta gorzka refleksja Elizabeth uświadamia, jak daleka droga czeka współczesny świat, by mógł przyjąć rzeczy odmienne.
"Córka wiedźmy" to powieść dobra, ale nie zachwycająca. Pomysł na całość fajny i ciekawy. Akcja nie toczy się szybko, ale osobiście nie przeszkadzało mi to umiarkowane tempo. Miejscami trochę nużąca. Całość jednak wypada dobrze. Polecam.