Była sama. Nie należało to do rzadkości. Obok niej widniał jeszcze odciśnięty w pościeli ślad ciała mężczyzny, który spoczywał tu przez kilka godzin. Joffrey de Peyrac często zostawiał ją pogrążoną we śnie i ruszał na nocną wachtę. Poderwała się z miejsca. Po raz pierwszy owładnęła nią myśl, która od początku podróży w górę Rzeki Świętego Wawrzyńca ledwie zarysowała się w jej głowie: znajdowali się na terytorium króla Francji! Jej skazany na śmierć małżonek i ona sama — potępiona, z wyznaczoną za jej głowę nagrodą — zapuścili się w rejony, gdzie od dawna uchodzili za banitów. Nie byli, oczywiście, bezbronni. Ich flota składała się z pięciu okrętów. Ale czyż potęga Ludwika XIV, mimo oddalenia, nie jest znaczniejsza? Wpływy Króla Słońce się gają aż do tak odległych stron. Czyhali tu na nich liczni wrogowie, których poczynaniami sterował król. Władza suwerena nawet w tym miejscu przesądzała o życiu lub śmierci jego podwładnych.
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: