Teraz nastąpiła cała seria fałszywych posunięć, która doprowadziła do pociesznej sytuacji. Młoda kobieta na widok zwłok odwróciła się na pięcie. W obramowaniu drzwi dostrzegła wysoką sylwetkę Maigreta. Skojarzenie nastąpiło automatycznie: tu zabity, tam morderca.
Wytrzeszczyła oczy, skuliła się w kłębek i otworzyła usta, by wzywać pomocy. Torebka wypadła jej z rąk.
Maigret nie miał czasu na długie perswazje. Chwycił ją za ramię i dłonią zakrył usta:
- Cicho! Pani się myli! Jestem z policji...
Nim sens słów dotarł do jej świadomości, szamotała się zdenerwowana, próbowała kąsać, kopać obcasem.
Trzask rozdartego jedwabiu - puściło ramiączko sukni.
Wreszcie uspokoiła się. Maigret powtórzył:
- Niech pani nie robi hałasu! Jestem z policji. Nie ma sensu budzić całego domu.
Ta zbrodnia miała w sobie coś niesamowitego - cisza niespotykana w podobnych przypadkach, spokój. Dwudziestu ośmiu lokatorów kontynuowało normalne życie w bezpośrednim sąsiedztwie zwłok.
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: