– Nie jestem czarownikiem z wioski, ale umiem uprawiać czary dużo lepiej niż on. – Niemożliwe, aby ktoś umiał uprawiać czary lepiej niż on! Uśmiechnął się życzliwie, nic nie mówiąc. – Jak jesteś takim dobrym czarownikiem, jak mówisz, to sprowadź go tutaj! – ze złością powiedziała, odzyskując swą werwę. Wiedziała, że tylko ich czarownik umie wszystko. Lucyfer ciągle patrzył na nią. Jeszcze bardziej niż poprzednio stała mu się bliska. Teraz była taka, jakiej potrzebował. Ufna i płochliwa zarazem, a w panice zdecydowana. Wiedział już dobrze, że jest jego. Po chwili prawą ręką wskazał na jej lewą stronę i rzekł: – Oto on – Rabo. Zdziwiona prawidłowo odgadniętym przez niego nazwiskiem, odwróciła głowę w stronę, którą wskazywał, a kiedy ujrzała stojącego obok Rabo, znów odruchowo cofnęła się krok i cicho krzyknęła ze zdziwienia, zasłaniając usta dłonią: – Och! Zapadła cisza. Nie trwała długo, bo Ziemianka wystraszonym i drżącym głosem zapytała znanego sobie czarownika: – Jak mam na imię? – Zulla – usłyszała odpowiedź. Odwróciła głowę w stronę Lucyfera, a potem znów w stronę Rabo i zapytała ponownie: – A kim jest ten, który cię tu sprowadził?! – To ten, do którego modlę się o swoje czary. [edytuj opis]
Czytelnicy tej książki polecają
Niestety zbyt mało osób przeczytało tę książkę, aby móc polecić Ci inne publikacje.