(...) Chodzili jeszcze dłuższy czas po placu, oglądając miejsce katastrofy, gdy nagle Harald pochylił się i ręką rozrzucił stertę połamanych desek. Wydobył z niej jedną strzaskaną podporę i przyjrzał się jej uważnie.
- Ot, ma pan rozwiązanie zagadki - zwrócił się Harald do Wendheima. Moim zdaniem ta ilość podpór w dodatku po podwojeniu mogła była utrzymać budowę przez dłuższy czas. Ale nasz poczciwy pan architekt użył do tego celu starych, zmurszałych belek. Niech pan popatrzy, drzewo tych podpór jest na pół przegniłe.
Wendheim pochylił się i kruszył w palcach próchno.
- Niesłychane... niesłychane - oburzał się.
- To prawdziwy cud, że wszyscy wyszli cało.
Wendheim usuwał deski i szukał skwapliwie dalej.
- Tak, tak, ten łotr istotnie powtykał większą ilość spróchniałych belek. Musiał to zrobić przy budowie tarasu, bo później to już zwróciłem specjalną uwagę na te drugie podpory, obawiałem się, że da stare drzewo. (...) [edytuj opis]
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: