Po raz dwudziesty w ciągu tyluż minut powiódł wzrokiem wkoło. Znajdował się pośrodku płaskiej wydmy. O pięćdziesiąt stóp poza nim rzeka bulgotała łagodnie na żwirowym podłożu, leniwie wymijając białe mielizny. O pięćdziesiąt stóp przed nim rósł zielony, chłodny mur lasu. Słońce igrając w listowiu zdawało, się siać iskry śmiechu, jakby drwiąc przekornie z kapryśnej ironii losu. Pomiędzy rzeką a puszczą leżał jedynie złom głazu, za który Carrigan się schronił niby wystraszony królik. Głaz ten stanowił tylko nieznaczne wzniesienie na jednolitym skalnym podłożu. Piasek, naniesiony powodzią, powlekał podłoże zaledwie na wysokość czterech lub pięciu cali. Niepodobna było zatem ryć w głąb. Niepodobna było również usypać ochronny wał. Tymczasem wróg, utajony o sto jardów, był zdecydowanym mordercą i najcelniejszym strzelcem, jakiego Dawid kiedykolwiek spotkał.
"(...) miłość jest zawsze od nienawiści silniejsza."
Dodał: Rivienna
Dodano: 29 IX 2012 (ponad 12 lat temu)
00
"(...) łatwo jest walczyć w obronie dobrego brata, ale jeśli ten brat jest zły, to trzeba być doprawdy aniołem..."
Dodał: Rivienna
Dodano: 29 IX 2012 (ponad 12 lat temu)
00
"Siedział potem minutę lub dwie bez ruchu. ze zdziwieniem usiłując pojąć, co zaszło. Przede wszystkim - żył. Ale to nawet było mniej zdumiewające niż reszta. Przypomniał sobie końcową fazę nierównego pojedynku. Wróg wziął nad nim górę. Wrogiem tym była kobieta. Najpierw przedziurawiła mu łeb, a potem, miast dobić, zawlekła go w cień i opatrzyła ranę. Trudno było w to uwierzyć, lecz wiadro wody, mech pod głową, bandaż wreszcie, potwierdzały dziwo w dostatecznej mierze.
Postrzeliła go zatem. Wyraźnie i z rzadką zaciętością dybała na jego życie. A potem czyniła wszystko, by go uratować. Carrigan uśmiechnął się. Już samo to było dowodem, że istotnie miał do czynienia z kobietą. Tylko kobieta mogła wykazać podobny brak logiki. Mężczyzna konsekwentnie dokończył by dzieła."
Dodał: Rivienna
Dodano: 29 IX 2012 (ponad 12 lat temu)