Można spotkać się z opiniami, że „Oko Centaura” jest dużo gorszą książką niż jej poprzedniczka „Ci z Dziesiątego Tysiąca”. Że jakoby autor nie potrafi sobie w niej poradzić z dojrzewającą młodzieżą, że fabuła jest już ciut skostniała, i że to nic dziwnego, iż książka nie doczekała się wznowień, w przeciwieństwie do wspomnianej już pierwszej części przygód młodych bohaterów. Fakt, wydanie z 1964 roku jest jedynym, a ceny w Internecie i antykwariatach dochodzą do 100 złotych za egzemplarz (jeśli na taki trafimy, bo i z tym są spore kłopoty). Faktem jest też, że „Oko Centaura” jest już inną książką niż kilkakrotnie wznawiana „Ci z Dziesiątego Tysiąca”. Jednak nie nazwałbym jej gorszą. Nie podzieliłbym również opinii, iż autor nie potrafił sobie poradzić z bohaterami, do których tak nas przyzwyczaił w pierwszej części. Jest ich po prostu już trochę mniej, ale to dlatego, że sama powieść – jak mi się wydaje – jest trochę mniej „młodzieżowa”. Od wydarzeń na Dziesiątym Tysiącu upływa bowiem kilka lat, a i samo zadanie, jakiemu bohaterowie mają stawić czoła, przedstawione jest dużo poważniej. Sztuczna planeta o nazwie „Ziemia” zmierza ku układowi Centaura, który stanowi pierwszy pozaukładowy (mowa o Układzie Słonecznym) cel cywilizacji ludzi. Podczas podróży statek odbiera tajemnicze sygnały ze wspomnianego Centaura, które zostają zinterpretowane na sposób przewidziany w tego typu eskapadach: sygnał od Obcych. W związku z tym wybrane zostaje przedstawicielstwo tworzące Zwiad, którego zadaniem jest sprawdzenie owych tajemniczych sygnałów. Jest rzeczą oczywistą, że do Zwiadu dostaje się Ion Soggo, jego robot opiekuńczy Robik, Alek i Alka Rojowie, czyli wszyscy ci, których znamy z książki „Ci z Dziesiątego Tysiąca”, oraz kilka osób, które są dla nas nowe, ale tylko do czasu; bardzo szybko zaczynamy darzyć je sympatią. Jedna i druga część reprezentuje typ fantastyki przygodowej, w „Oku Centaura” zostaje ona wzbogacona o kontakt z przedstawicielami obcej cywilizacji. Książka Broszkiewicza podtrzymuje moją własną (lecz nie tylko) bardzo pozytywną opinię o młodzieżowej powieści s-f w Polsce powojennej. Dużo w niej niegłupiej przygody, ciepła i uśmiechu, który nieomal wyczuwamy na twarzy piszącego ją autora. Jest też bezpretensjonalna i pozbawiona prób prawienia morałów, a jeśli takie występują to tylko w odpowiednich momentach. Jednym słowem – nie patrząc na cyferki kolejnych wydań – warto po nią sięgnąć choćby po to, by uśmiechnąć się razem z autorem i bohaterami do ich wspólnej przygody.
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: