"- Chce pan, żebyśmy tam poszli? - spytała cicho.
Była to przedwieczorna godzina miłości. O tej porze zwierzęta podnoszą głowy i wietrząc przymykają oczy. Kozły obskakują umykające wśród podbarwionych rudo drzew, wabiące je ucieczką sarny, jelenie ciągną ku rykowiskom swoje haremy łań, a dziki zaczynają między sobą krwawe boje o względy przyszłych matek. Wiatr podnosi z mchu woń zbliżającej się nocy...
- Tak - powiedział. - Pójdziemy tam.
I szli, należąc już do siebie, a kiedy znaleźli się pod pierwszym gościnnym pniem buka, Daniel wzniósł ręce, oparł je o drzewo nad głową kobiety i przygniótł ją sobą do szorstkiej zielonej kory.
Jęknęła, ale to nie był protest."
Dodał:
Mila27
Dodano: 13 VI 2011 (ponad 14 lat temu)