65 lat temu, pod koniec marca 1946 (dokładnie 20 marca) połączone sotnie UPA „Chrina” i „Myrona” zaatakowały strażnicę WOP w Jasielu w Bieszczadach. Do niewoli dostało się wg różnych źródeł od 79 do 94 jeńców. Część z nich upowcy zwolnili a na pozostałych około 60 jeńcach dokonali mordu. Motyw ten wykorzystał w pisanej z peerelowskiej perspektywy książce „Łuny w Bieszczadach” Jan Gerhard:
Sotnia komandira Hrynia ustawiła się w półkole, którego środek stanowił pieniek, jakiego w gospodarstwie używa się do rąbania drzewa, z wbitym weń dużym ciesielskim toporem. Wokół otwierała się pusta przestrzeń. Połonina ostro spływała w dół, w kierunku lasu. Dzień był mroźny, słoneczny. Ren, Hryń i Ihor zajęli miejsce na prawym skrzydle sotni.
Dowódca kurina wystąpił przed dwuszereg.
- Striłci! - krzyknął donośnym głosem. - Do ścięcia głów tym oto Lachom wybrałem najmłodszych z was. Takich, którzy jeszcze nie popisali się w boju. Niech zawrą przymierze krwi z naszymi bohaterskimi bojownikami. Niechaj okażą się was godni! Muszą nam udowodnić, że ręka ich nie zadrży, wznosząc topór nad wrażym karkiem! Pamiętajcie, że ten tylko jest prawdziwym żołnierzem naszej powstańczej armii, kto osobiście zabił nieprzyjaciela.
(...)
Topór opadł z głuchym mlaśnięciem. Rejonowy prowidnyk Ihor poczuł, że robi mu się słabo. Zamknął oczy.
Gromadka żołnierzy topniała[1].
Licentia poetica (czy raczej wymogi peerelowskiej propagandy) kazały Gerhardowi ukazać tę egzekucję jako rytualny mord dokonany za pomocą topora. I choć upowcy nie stronili od „eliminowania” swoich wrogów przy użyciu siekier, to jednak w rzeczywistości wopiści z Jasiela zostali zastrzeleni, w odwecie za pacyfikację przez wojsko Zawadki Morochowskiej. [edytuj opis]
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: