Dodano: 16 XI 2014, 20:00:55 (ponad 10 lat temu)
Moje pierwsze spotkanie z panią Rodziewiczówną. Babcia wcisnęła mi trzy książki tej autorki. Jak mogłam odmówić babci? Zaczęłam od "Kwiatu lotosu" i przez pierwsze kilkanaście stron byłam zachwycona. Czułam, jak książka wsysa moją duszę coraz bardziej i bardziej... aż tu nagłe otrzeźwienie. Nie wiem dokładnie, w którym momencie, ale powieść zaczęła mnie strasznie nudzić, a narracja drażnić. Miałam wielką ochotę przekartkować całą książkę, powstrzymałam się, ale kilka tylko przeleciałam wzrokiem. Szkoda, bo początek zapowiadał się tak znakomicie. Zakończenie historii podobało mi się, ale cóż to za mało. Jeszcze nie wiem, jakie mam zdanie o twórczości Rodziewiczównej, bowiem za mało przeczytałam. Ale myślę, że tu będą dwie proste drogi, albo pokocham jej powieści albo powiem dziękuje już na zawsze.