Przyglądałem się jej ze wzrastającym zainteresowaniem: była ubrana dobrze, chyba modnie (jeżeli w ogóle na tym się znałem), choć w sposób niezwracający uwagi, w dobrze skrojone ciemne spodnie i czarny, półluźny sweterek, obcisły tylko na ramionach i rękach; do tej arcyskąpej charakterystyki, w jaką zaopatrzono mnie w Berlinie, że jest kobietą w średnim wieku, musiałbym teraz dodać: była kobietą atrakcyjną, o twarzy bardzo regularnej, co już zdołałem dostrzec poprzedniego dnia obserwując molo przez lornetkę, i oryginalnej, że miała coś w rysach nieuchwytnego, niedającego się od razu określić, zaszeregować do takiego czy innego typu, twarzy w każdym razie przyciągającej wzrok, budzącej zapewne sympatię, choć ja twarzy takich nie lubiłem, wydawały się zagadkowe, a nigdy nie wiedziałem, czy osłaniają prawdziwą zagadkę, czy też są wyrazem jedynie jakiejś zagadkowej gry.