On miał wtedy siedemnaście lat, a Vera Savage trzydzieści. I to za jej namową siedem tygodni później uciekli oboje daleko od Londynu - bo to Nowy Jork był, zdaniem Very, przyszłością sztuki. I ich związku. Choć nie na długo, jak się okazało... To nie jest miłość. Nie wiem, co tak naprawdę łączy tych dwoje, ale na pewno nie miłość. To jakaś choroba. Gdy tylko Jack zaczyna z niej wychodzić, Vera wraca i zaraża go na nowo. Tak to widzi zbolała Gin, od zawsze zazdrosna o brata. I po latach - poznając losy kochanków w zacisznym Port Mungo, gdzie w końcu wylądowali - dowie się też od Jacka o największej tamtejszej tragedii...