Pierwsze spotkanie polskich czytelników z bohaterem nowego hiszpańskiego cyklu powieści sensacyjnych. Víctor Ros nie miał łatwego życia: ani chybi zostałby jednym z licznych madryckich złodziejaszków, gdyby nie spotkanie ze szlachetnym sierżantem policji, don Armandem Martinezem, który w młodym przybyszu z prowincji dostrzegł niezwykłą inteligencję i przenikliwość, czyli cechy, jakimi winien się wyróżniać idealny detektyw. W 1877 roku Víctor Ros, już jako podinspektor, prowadzi dwa śledztwa. Pierwsze dotyczy próby zabójstwa, której dopuściła się wobec męża doña Aurora, córka zubożałych arystokratów. Mówi się, że w sprawie maczały palce siły nadprzyrodzone, gdyż nad domem ciąży ponoć klątwa i już wcześniej dochodziło w nim do mrożących krew w żyłach wydarzeń. Drugie śledztwo, znacznie mniej interesujące dla wyższych sfer stolicy, poświęcone jest poszukiwaniu sprawcy okrutnych morderstw dokonywanych na prostytutkach. Jerónimo Tristante z drobiazgową dokładnością odmalowuje w swej powieści Madryt lat siedemdziesiątych XIX wieku, ale również oddaje klimat literatury tamtych czasów, gdy nie było kina, radia ani telewizji i poszukiwano w powieściach nie tylko głębokich przeżyć, ale też godziwej rozrywki. Dlatego intryga wikła się coraz bardziej, bohaterowie gubią się i odnajdują, a czytelnik niecierpliwie przewraca kolejne kartki, poszukując rozwiązania coraz to nowych zagadek.