Wszystko miało psa, albo mogło mieć psa. Pies, który tarzał się w trawie, po chwili obwąchiwał drzewo. Inny pies – ten, który wcześniej próbował wygryźć słupek z ogrodzenia – z niewiadomego powodu rzucał się nagle do strumyka i skakał po brzegu jak szalony.
Tata czuł, że Julka zaraz coś powie...
- No dobrze, tato – powiedziała Julka. - Może nie wszyscy mają psa, ale prawie wszyscy go mają, albo miewają. A ja ani nie mam, ani nie miewam...
- Nawet niebo ma psa – dodała po chwili po cichu.