Ta trzymająca w napięciu książka przeniesie czytelnika w jedne z najciekawszych czasów z najnowszej historii Niemiec - lata dziewięćdziesiąte, gdy walił się mur, Stasi ostatnimi siłami próbowała maskować swoje ciemne sprawki, a na prywatyzacji enerdowskich fabryk zarabiano fortuny. Kiedy nadkomisarz Georg Dengler zdaje sobie sprawę, że Federalny Urząd Kryminalny usiłuje z mało znaczącego terrorysty zrobić kozła ofiarnego, składa skargę, a wkrótce potem ostentacyjnie odchodzi z policji, aby odtąd wieść żywot prywatnego detektywa śledzącego niewierne żony. Nieoczekiwanie trafia się mu jednak ciekawe zlecenie - ma wyjaśnić zagadkę katastrofy lotniczej linii Lauda Air, która wydarzyła się dwanaście lat temu. Rzekomo zginął w niej Peter Stein, profesor ekonomii z uniwersytetu w Innsbrucku, lecz ten kilka chwil po katastrofie dzwonił do córki, aby ją zawiadomić, że spóźnił się na samolot, jest zdrów i cały. Po tej rozmowie profesor zaginął. Na pokładzie wraku odnaleziono jego walizkę i uznano za jedną z ofiar, jednak sprawa jego śmierci do dziś niepokoi jego córkę. Dengler, podążając śladem Steina, trafia na trop sprawców jednej z najbardziej zagadkowych zbrodni lat dziewięćdziesiątych - zabójstwa prezesa Towarzystwa Powierniczego, Detlefa Carstena Rohweddera, którego dosięgła kula wystrzelona przez wybornego snajpera. Pocisk rozerwał rdzeń kręgowy, aortę, tchawicę i górny odcinek układu pokarmowego, przez co Rohwedder zginął, zanim jego ciało upadło na podłogę. Zamachowców nigdy nie ujęto. Choć do morderstwa przyznała się niejaka Frakcja Czerwonej Armii, trudno uwierzyć, aby w jej szeregach znalazł się ktokolwiek zdolny do tak precyzyjnie wykonanej egzekucji. Powoli staje się jasne, że katastrofę samolotu i morderstwo prezesa Towarzystwa Powierniczego coś łączy. Powstaje tylko pytanie, jaką władzą dysponują ludzie zamieszani w obie zbrodnie i jak długo będą się wahać, zanim jej użyją przeciwko prywatnemu detektywowi, którego śmierci pewnie nikt by nie zauważył.